Zrezygnowałam z marzeń


Zabawne, jak spotkanie z osobą znaną przede wszystkim z Internetu, może zmienić spojrzenie na świat. Jakby Gosiarella wiedziała, co zrobiła w mojej głowie od naszego pierwszego spotkania w tym roku (a drugiego w ogóle), to zastanowiłaby się trzy razy, zanim palnęłaby zdanie: Ja nie mam marzeń. Sama siebie nie widziałam, ale z pewnością moje oczy powoli robiły się wielkie jak złotówki.

No bo jak można nie mieć marzeń? Czegoś, co utrzymuje przy zdrowych zmysłach w tym szalonym świecie? Chwili wytchnienia i tego uczucia, że jeszcze będzie pięknie?

A potem usłyszałam dalszą część. I wiecie co? Od tej rozmowy też powoli, ale stanowczo coraz częściej myślę, że ja nie mam marzeń.


Nie mam marzeń. Mam cele

Można śmiało powiedzieć, że chodzi o samą semantykę, bo przecież ostatecznie chodzi o to samo. Z tym, że przekaz jaki niesie słowo cel, a marzenie jest tak różny, że nasza semantyka jest tu kluczowa. Moja lista nie zmieniła się wcale.

Ciągle mam te same marzenia (sic!), które miałam przed rozmową z Gosiarellą. Zmieniło się moje nastawienie, bo zmieniło się znaczenia słowa na początku listy. Sami pomyślcie, co brzmi lepiej: chciałabym nauczyć się języka chińskiego, czy nauczę się języka chińskiego. No właśnie.


Spójrz na swoje życie, jak na listę punktów do wykreślenia

Z pewnością masz w swoim otoczeniu osobę, która rok temu powiedziała, że skoczy na bungee, a w te wakacje na Facebooku umieściła zdjęcia i filmy ze swojego skoku. Albo taką osobę obserwujesz, bo to Twój ulubiony bloger, aktor, social media ninja.

Widzisz, jak z każdym dniem odkreśla kolejne cudowne rzeczy, a część z nich boleśnie jest też Twoimi. Bo Ty też chcesz mówić w trzech językach, wejść na Mount Everest, pójść na koncert Justina Timberlake, pracować dla wielkiej korporacji, albo otworzyć swój mały sklepik. Tańczyć do białego rana na świetnej imprezie, albo zorganizować w mieszkaniu prywatną bibliotekę, z niezwykłymi zbiorami. Patrzysz na te rzeczy, które powinny być Twoje i myślisz, że oni mają więcej pieniędzy, czasu, więcej wszystkiego.

Prawdą jest, że oni nie mają marzeń, a cele. Traktują swoje życie jak listę punktów do wykreślenia. Nie marzą o skoku ze spadochronem, tylko sprawdzają, co trzeba zrobić, gdzie się zapisać i ile to będzie kosztować. A potem zbierają pieniądze, choćby to miało trwać pięć lat, zapisują się na kurs i... tak, skaczą. Oni nie mają niczego więcej od Ciebie oprócz całego zapasu motywacji do działania.

Pytanie, czy chcesz pozostać w świecie marzeń, czy jak oni odhaczać kolejne cele? Ja swoje manatki przeniosłam do drugiego obozu.