27 faktów o mnie na 27 urodziny

Postanowiłam kontynuować zeszłoroczny pomysł i na urodziny napisać kilka kolejnych, nudnych, nieciekawych faktów z życia. Jeden dzień w roku mogę przestać chować moje blogerskie ego ;) (bądźmy poważni, zwyczajnie nie miałam lepszego pomysłu).

1. Jestem głęboko zbulwersowana, że przestawili pierwszy dzień astronomicznej wiosny z 21 na 20 marca. Urodziłam się pierwszego dnia wiosny i żadne naukowe wyliczenia tego nie zmienią!

2. Obejrzałam prawie wszystkie odcinki Top Gear i nie żałuję ani minuty. Obejrzałam także całe Grand Tour. Mam ogromną słabość do Richarda Hammonda. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że oglądam to tylko dla niego.


3. Nie umiem zarabiać dużych, a nawet średnich pieniędzy, za to umiem oszczędzać. Zawsze mam coś odłożone. Istnieje możliwość, że gdybym miała jakąkolwiek żyłkę do biznesu to byłabym bogata.

4. Miałam w gipsie obie ręce, choć żadna z nich nie była złamana. Moją specjalnością były pęknięcia kości.

5. Szyli mi także czoło, brodę i prześwietlali kręgosłup. Nie, nie wpadłam pod ciężarówkę. Mama raz w roku dostawała mrożący krew telefon informujący, że dziecko jest w szpitalu.

6. Zostając przy szpitalach. Horrorem na jawie jest dla mnie pobieranie krwi, przy czym, najmniejszym problemem z tego wszystkiego jest krew. Sama wizja igły przebijającej skórę sprawia, że mam ochotę uciec przez okno i zatrzymać się dopiero w sąsiednim mieście. Nie mogę patrzeć na zastrzyki nawet w telewizji. Ale już autopsja? Wyrywanie serca? Odcinanie głowy? Mogę jeść przy tym obiad. Zastrzyk? Siedzę za łóżkiem, zasłaniając oczy i modląc się, by wszystko się skończyło.

7. Dopiero w tym roku byłam na swoim pierwszym dużym koncercie i była to Lindsey Stirling. Fantastycznie było obejrzeć artystkę, którą od tak dawna podziwiam.


8. Teraz powinnam zmierzać na spotkanie z moim ukochanym pisarzem, Brandonem Sandersonem. Pod warunkiem, że trafię.

9. Bo moja orientacja w terenie jest bardziej teoretyczna, niż praktyczna. Jak Google nie jest wstanie mi pokazać, jak gdzieś dojść, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że się wymigam. A już obce miasto i komunikacja miejsca? Chyba żartujecie. I to, że całość odbywa się w Bonarce*, nie zmienia mojego problemu. Ostatnio nie umiałam z niej wyjść.

*dla tych nie z Krakowa, Bonarka to bardzo duże centrum handlowe. Tak duże, że masz wrażenie, że przejście z jednego końca na drugi zajmuje tydzień.

10. Jestem zdecydowanie dla wszystkich za miła. Co może nie wygląda na wadę, ale pracując w marketingu odkryłam, że zdecydowanie nią jest.

11. Nie mam pamięci do nazwisk i twarzy. Jeżeli umówiliśmy się na spotkanie i znamy się tylko z Internetu, lub spotkaliśmy tylko kilka razy, to więcej niż pewne, że cię nie poznam. Jeżeli widujemy się bardzo często, to więcej niż prawdopodobne, że cię nie zauważę.

12. Nie umiem utrzymywać znajomości. Nie wiem dlaczego, ale zwyczajnie mnie to przerasta. I to nie jest tak, że nie chcę, nie mam ochoty – nie umiem. To, że mam kilku bliskich znajomych powinnam wpisać jako osiągnięcie do CV. W moim przypadku, albo jesteś moim przyjacielem i gadamy regularnie, albo ledwo pamiętasz jak się nazywam. Nie ma nic pomiędzy.

13. Jestem feministką.

14. To że jestem feministką nie przeczy temu, że uwielbiam przebywać z mężczyznami.

15. Uważam, że jeżeli jakaś feministka nienawidzi mężczyzn, to nie ma pojęcia czym jest feminizm.

16. Mam małą obsesję na punkcie Emmy Watson i Lilly Singh.


17. Dobra, może nie taką małą. (To już trzeci punkt, gdy piszę, że mam obsesję na czyimś punkcie).

18. Dla równowagi, mniej więcej do dwudziestego drugiego/trzeciego roku życia nie miałam czegoś takiego jak crush aktorski. Widocznie na starość odbijam sobie zaległości z bycia nastolatką.

19. Równocześnie kocham i nienawidzę pisać. Nie lubię tego momentu, gdy trzeba zacząć i mam problem wrócić, gdy ktoś mnie oderwie. Ale jak już piszę, to nie ma wspanialszej rzeczy na świecie. Lubię też moment publikacji. Nie lubię uczucia zdenerwowania, czy naciskając publikuj przypadkiem nie robię z siebie głupka. Przestałam wierzyć, że kiedykolwiek to minie.

20. Zaskakująco lubię to, że przybywa mi lat. Być może kiedyś przestanę, ale odkrywam, że z wiekiem bardziej lubię siebie. Zdecydowanie wolę swoją wersję teraz niż, dziesięć lat temu.

21. Kolejne lata nie oznaczają podejmowania mądrzejszych decyzji. Za to oznaczają, że podejmuje się je bardziej świadomie.

22. Większe lubienie siebie nie oznacza, że się sobą zachwycam. Raczej, że przestałam dramatyzować patrząc w lustro.

23. Gdyby Hogwart istniał, Tiara przydzieliłaby mnie do Hufflepuffu. Co jest bardzo satysfakcjonującym  przydziałem: nikt się ich nie czepia i mieszkają najbliżej kuchni. Wszyscy powinni być Puchonami.


24. Według wyników z Pottermore jej drugim wyborem byłby Slytherin.

25. Czy ktoś może przyjść i wyłączyć mi Hamiltona? Zwariować idzie z słuchaniem go w kółko, a jest za dobry, żebym zrobiła to sama.

26. Ku mojej rozpaczy, dieta składająca się z makaronów, jajek i serów okazuje się być dietą mało odżywczą. Nie potrafię zrozumieć dlaczego.

27. Netflix tak bardzo uprościł mi oglądanie seriali, że to aż boli. A te 15 s. przerwy pomiędzy automatycznym odpaleniem kolejnego odcinka i natychmiastowa propozycja kolejnego serialu po odcinku finałowym bieżącego, powinna być już karalna. Jak ja mam zdecydować, ze już nie chcę, jak to samo idzie?!

Nic się dziś diametralnie nie zmieniło. Choć może w sumie dlatego, że mniej więcej od czterech miesięcy muszę się pilnować, by nie podawać, że mam 27 lat. Jakoś podoba mi się ta liczba i ewidentnie mi się do niej spieszyło. No dobra, różnica jest taka, że już się nie muszę poprawiać.

Prześlij komentarz

0 Komentarze