Blog Conference Poznań okiem blogera popkulturalnego

Blog Conference Poznań był moją pierwszą dużą blogerską konferencją i przyznam szczerze, że skakałam do góry jak opętana, gdy okazało się, że będę mogła się pojawić. Potem padł na mnie blady strach, bo z moją orientacją w terenie, samotna wyprawa do miasta, którego nie znam, jawiła się raczej w czarnych barwach. Pojadę, zgubię się, znajdą mnie po trzech latach płaczącą w kącie, że ja tylko na BCP chciałam! Na szczęście konferencja odbywała się na Międzynarodowych Targach Poznańskich, tuż przy dworcu, a mi udało się znaleźć nocleg zaraz obok, więc pełna nadziei pojechałam, pewna, że jeżeli tylko nie prześpię wysiadki w Poznaniu (6 godzin w pociągu upłynęło zaskakująco szybko), to bez problemu trafię. I oczywiście się zgubiłam. Na przyszłość muszę zapamiętać, że „pamiętam jak było na mapie” oznacza „nie mam pojęcia gdzie idę”, a „chyba za długo idę, ale może na mapie tylko wydawało się tak blisko” znaczy „włącz Google i zacznij iść we właściwym kierunku”.

Więc zamiast ok. 10 minut po przyjeździe znaleźć się w hotelu, znalazłam się w nim godzinę później, całkowicie zmęczona, mająca nadzieję na jakiś ciepły posiłek, prysznic i łóżko. Na szczęście do Poznania zawitałam już piątek, ominął mnie więc stres ze zdążeniem na czas na prelekcje.


Ale, czy coś na prelekcjach jest warte uwagi dla blogera popkulturalnego? Wiadomo, że część z nich będzie kręciła się wokół tworzenia własnych marek, zarabiania pieniędzy (bardzo dużych) i rzeczach, które na pierwszy rzut oka niewiele mają wspólnego z blogowaniem o popkulturze. No bo nie oszukujmy się, jeżeli ktoś zakłada bloga z myślą, że będzie na nim zarabiał, popkultura nie jest pierwszą niszą, jaka przychodzi mu do głowy. I chociaż nigdy nie ukrywałam, że sama bardzo chętnie zajęłabym się blogowaniem na pełen etat, zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że ze względu na tematykę, nie będzie to proste. W kulturze zarabia się albo duże pieniądze – a i to nie wszędzie – albo żadne. Przy czym częściej jednak żadne.

Co więc może wyciągnąć z nich bloger popkulturalny? Moim zdaniem wiele rzeczy – pod warunkiem, że nie pojedzie przekonany, że oto dostanie przepis, jak blogować by stać się nagle blogerem roku.

Nie zapominajmy jednak, że blogerskie konferencje nie tylko czegoś uczą, ale pozwalają zawrzeć wiele fajnych znajomości :) Jesteśmy tacy szczęśliwi, bo zaraz po obiedzie we Francuskim Łączniku: Grzegorz Grabowski, Justyna i Michał Jaworscy oraz Karolina Roziewicz.

Po pierwsze, uważam, że warto obserwować, słuchać i uczyć się, jak to robią blogerzy z innych dziedzin. Jasne, nie przełożymy na siebie ani wszystkich problemów, ani ich działań. Ale zawsze znajdzie się jakiś mały element wspólny. Jak chociażby przykład, gdzie Ola Budzyńska, czy Joanna Glogaza opowiadały o tym, jak stworzyć i sprzedać kursy, które robią. Trudno mi sobie wyobrazić blogera popkulturalnego robiącego płatny webinar, ale już sama wiedza o tym, jak je promowały, jest bardzo przydatna – nie jeden bloger napisał, lub pisze, książkę, czy ma swój mały sklepik z podkoszulkami. Zobaczenie w jaki sposób swoje rzeczy promują skutecznie inni blogerzy, jest bardzo cenną wiedzą.


Niezwykle inspirujące było wystąpienie Janiny Bak, która mówiła o tym, jak pisać inaczej, tak aby się wyróżnić. Janina ma osobowość, która urzekła wszystkich od razu – nie tylko tych, co Janinę znają i czytają, ale również tych, co widzieli i usłyszeli o niej po raz pierwszy. Opowiadała o bawieniu się słowem, bawiąc się nim równocześnie na scenie, sprawiając, że zgodnie została okrzyknięta stand uperką polskiej blogosfery, a brawa po jej prelekcji dosłownie nie chciały się skończyć. Podobno część prelekcji ma być dostępna na YT, więc śledźcie uważnie BCP, bo prelekcję Janiny po prostu trzeba zobaczyć.


To, co zachwyciło mnie najbardziej, to dwa warsztaty na których byłam, u Matta Olecha oraz Oskara Raka. Odbywały się jeden po drugim i dotyczyły bardzo podobnych rzeczy – Matt mówił o tym, jak tworzyć na YouTubie, Oskar opowiadał zarówno o tworzeniu filmów, jak i podcastów. I chociaż tematy były do siebie bardzo zbliżone, jakimś cudem oboje zgrali się tak, że wiedza którą przekazali, świetnie się uzupełniła. A trzeba przyznać, że zarówno Matt, jak i Oskar nie owijali w bawełnę, tylko od razu przeszli do konkretów. Opowiadali o tym, na jaki sprzęt warto zwrócić uwagę, co jest naprawdę potrzebne, a co można sobie odpuścić. Matt na sam koniec zorganizował nawet mały, zabawny test wiedzy, co dało wszystkim sporo radości. Także moja rada jest jedna – jeżeli będziecie jechać na BCP koniecznie zapisujcie się na warsztaty. W przeciwieństwie do paneli, które są skierowane do sali, gdzie może w sumie usiąść 1000 osób i trzeba mówić bardzo ogólnie, to na warsztatach usłyszycie same konkrety. No i polecam tych panów, do niech zapisujcie się w ciemno – dostaniecie dużo wiedzy, podanej w niesamowicie przyjemny sposób.

Właśnie, co do paneli. Choć w dniu drugim, były zdecydowanie lepsze niż w dniu pierwszym, niestety te słabsze rozbiły się właśnie o zbyt duże ogólniki. Prelegenci, mówiący do sali, gdzie byli zarówno doświadczeni blogerzy, którzy odnieśli ogromne sukcesy, jak i ci co dopiero zaczynają, oraz tacy jak ja, którzy blogują już od dłuższego czasu i powoli pełzną sobie do przodu, musieli się starać, żeby prelekcja była zrozumiała dla wszystkich. Niestety, momentami wychodziło to tak, że część brzmiała, jakby mówili do publiczności, której trzeba wytłumaczyć, co to znaczy bycie influencerem, czy jak wolicie, osobą wpływającą na innych. Przez to, nudzili się nie tylko starzy wyjadacze, ale i ci mało doświadczeni. Bo gdy przez pół prelekcji zastanawiamy się nad definicjami, finalnie nie uzyskujemy żadnych interesujących nas wniosków.

Z drugiej strony dostajemy prelekcje, które są typowo skierowane do osób, które w blogosferze osiągają już bardzo dobre wyniki i chciały by się dowiedzieć o mechanizmach, które pomogą im osiągnąć jeszcze lepsze rezultaty. Te z kolei dla nowicjuszy są trochę z kosmosu i opowiadają o problemach, do których ciężko się w ogóle odnieść.


No i, finalnie, choć od początku mówię, że warto posłuchać ludzi piszących na inne tematy, zobaczyć jak to robią i zastanowić się, co z tego można by przełożyć na swoje poletko – zabrakło mi prelekcji, które byłyby dla określonych grup blogerskich. Myślę, że nie tylko ja, jako blogerka popkulturalna chętnie znalazłabym się na warsztacie poświęconym tylko blogom o kulturze, ich problemach, ale również blogerki modowe, kulinarne, blogerzy z każdej sfery blogowania, chętnie zebrali by się tylko we własnym gronie na 45 min, by posłuchać o problemach i rozwiązaniach dotyczących tylko ich niszy. Tym bardziej, że moim zdaniem jak najbardziej sprawdza się forma prowadzenia panelu i kilku warsztatów równocześnie. Warsztaty w małym gronie zdają jak najbardziej egzamin i takie dyskusje, myślę, też by go zdały.
Nie padłam Janinie do stóp chyba tylko przez przypadek. Za to, jak widać, wcale jej intensywnie nie stalkuję, już nie tylko w sieci ^^

Tak jak dobrym rozpoczęciem całej konferencji była prelekcja Kasi Czajki o etyce w blogowaniu – który to głos był bardzo potrzebny, gdy później siadamy i rozmawiamy o zarabianiu pieniędzy (fajnie, że niektórzy z blogerów odnosili się do tego ze sceny), tak doskonałym zamknięciem były prelekcje Tomka Tomczyka oraz Andrzeja Tucholskiego – które zresztą bardzo przyjemnie się uzupełniły i cieszę się, że ustawiono je na sam koniec, jedną po drugiej. Obydwoje bowiem mówili (choć każdy z innej perspektywy i z innym podejściem) o tym, by szukać własnej drogi w blogowaniu. Korzystanie z rad jest fajne, jednak prawda jest taka, że to co sprawdza się u jednej osoby, wcale nie musi sprawdzić się u innej. Mam nadzieję, że wszystkie te trzy prelekcje pokażą się na YT, bo były świetne.

Co jeszcze może z takich prelekcji wyciągnąć bloger popkulturalny? Jak mówić dobrze i ciekawie do tłumu. Nie dałam rady być na wszystkim, ale na tych prelekcjach i warsztatach, na których byłam, prelegenci mówili bardzo dobrze. Taka obserwacja jak robią to inni i co robią, by porwać tłumy, jest dla nas, piszących i mówiących o popkulturze bardzo cenna – sami przecież niejednokrotnie wchodzimy w rolę prelegentów na różnych konwentach. Zakończyłam BCP z myślą, jak wielką pracę mam przed sobą pod tym względem i wizją, jak chcę, żeby to finalnie wyglądało.


Blog Conference Poznań opuściłam szczęśliwa i trochę rozczarowana, że wszystko tak szybko minęło. Z pewnością będę starać się uczestniczyć w kolejnych tego typu spotkaniach, a przede wszystkim, wrócić do Poznania za rok. Tylko mam nadzieję, że nie zmienią miejsca organizowania konferencji. Bo znowu się zgubię.

Prześlij komentarz

0 Komentarze