Od wielu, wielu lat jesteśmy
zasypywaniu różnymi reality show. Od Baru, czy innych Dwóch Światów (pamięta to
ktoś jeszcze?), poprzez Idole, Mam Talenty i X Factory, kończąc na Rolnikach
Szukających Żony. I my wszyscy gdzieś głęboko wiemy, że jest to inscenizowane,
ustawiane od początku do końca, ale i tak jak głupi ślemy smsy wspierające
naszych ulubieńców, albo przeżywamy, w kim ten Rolnik się zakocha. Serial UnReal
bierze ten bardzo sprawdzony format: samotny mężczyzna poszukuje tej jedynej, z
którą spędzi życie. Z tym, że zamiast koncentrować się na tym, co dzieje się
przed kamerami, pokazuje nam kulisy show Everlasting.
A kulisy, jak to kulisy, wyprane
są z magii i romantyzmu. Kamery śledzą ruch wszystkich uczestników, ciągłe
odgłosy cięcia i akcji, bo każde wejście musi być idealne. Znużeni pracownicy,
którzy kręcą już kolejny sezon i nie widzą już w uczestnikach ludzi, a kolejne
marionetki, które mają posłużyć do robienia dobrej telewizji. Bo przecież
finalnie o to w tym wszystkim chodzi. O dobrą telewizję. A dobra telewizja nie
pokazuje prawdy, pokazuje to, co chcemy zobaczyć.
Producenci nie tylko zakładają
jaką rolę w show odegra która uczestniczka, oni to wiedzą. Nieświadome
dziewczyny z góry przypisane są do konkretnych ról. Scenariusz show odgórnie
zbudowany jest na konkretnych uczestniczkach, a sprawna manipulacja ich
emocjami od razu stawia je na odpowiednie miejsca: dziwki; tej złej; porzuconej
matki, szukającej ojca dla swojego dziecka; naiwnej słodkiej dziewczynki itd.
Mając historie rodzinne dziewczyn, znając ich lęki i nadzieje, nie trudno jest
nimi manipulować. Tak naprawdę jedynym, który od początku świadomy jest gry i
fałszywości wszystkiego, jest ten, który szuka swojej wybranki, Adam. Bo to
jemu producenci mówią wprost: ją odrzuć,
jej widzowie nie polubią. A ją zostaw, ona jest potrzebna.
Jednak jakiego cudnego planu i
scenariusza by nie było, przy reality trzeba być przygotowanym na każdy rozwój
sytuacji. W końcu uczestnicy nie zawsze słuchają poleceń. To jak konkurujący ze
sobą producenci potrafią stanąć na głowie, by sprowadzić wszystko na dobrą
drogę, albo ugrać tak, by bezczelnie pokrzyżować plany, potrafiło wciągnąć mnie
lepiej, niż niejeden serial kryminalny. Miałam cały czas pełną świadomość, że z
jednej strony serial przerysowuje – część wątków, szczególnie prywatnych, po
prostu musi. Z drugiej strony, zawsze dokładnie tak wyobrażałam sobie kulisy telewizji, gdzie potrzebne są
odpowiednie emocje, odpowiednie ujęcia i odpowiedni scenariusz. Bo inaczej nie
będzie pieniędzy na kolejny sezon, oglądalność będzie niska, a kilkaset osób
straci pracę.
Całość teoretycznie koncentruje
się na jednej bohaterce, Rachel. Jest ona jednym z producentów reality show,
mającą za sobą poważnie problemy emocjonalne. Jednak krótki dziesięcioodcinkowy
sezon nie zapomina o pozostałych bohaterach i finalnie dostajemy sprawnie
opowiedziane historie nie tylko pracowników produkcji, ale i uczestników show.
UnReal postawiło na doskonałych
aktorów, choć nie są to nazwiska, które od razu wszystkim coś mówią. Będę
szczera, kilka osób skądś znam, ale nie mam pojęcia skąd, a już na pewno nie
pamiętam ich nazwisk. Gra to idealnie, bo prościej jest uwierzyć, że ten
nieznany aktor stoi za kamerą jako operator, albo siedzi i montuje po nocach
kolejny odcinek. Tak naprawdę nie ma tam słabo zagranej roli – uczestniczki są
odpowiednio nieobyte z kamerą, nowi
pracownicy odpowiednio zagubieni za
kulisami, a starzy wyjadacze odpowiednio zmęczeni
i wyprani ze skrupułów. Albo przeciwnie.
Gryzące ich od lat sumienie odzywa się w najmniej odpowiednich momentach.
To co serial robi jeszcze
doskonale, to wymieszanie bajkowej scenerii Everlasting, z codziennym życiem
ekipy. Mamy więc willę, w której zamknięte i docięte od świata żyją kandydatki
na żonę i ten jedyny. A z boku stoją przyczepy, w których zdarza się
pracownikom sypiać, wozy transmisyjne, polowa stołówka, nerwowe bieganie i
wyzwiska. Albo przygodny seks mający
zapewnić awans.
UnReal obejrzałam na jednym
oddechu. Nie zmienia to jednak tego, że nie jest i nie będzie on serialem
popularnym, bo bezczelnie obdziera z magii całą telewizję, jaką znamy. A mało
kto lubi, gdy niszczy się jego wyobrażenia. Tym bardziej jednak cieszy mnie, że
pomimo średniej oglądalności, UnReal ma zapowiedziany kolejny sezon. Na pewno
nie będzie robił już takiego wrażenia jak pierwszy, ale z przyjemnością usiądę
obejrzeć kontynuację.
0 Komentarze