2. sezon "Pierścieni władzy" wyreżyserują same kobiety. Ale czy to coś zmienia dla serialu?

władca pierścieni pierścienie władzy sezon 2 reżyserki
"Władca Pierścieni: Pierścienie władzy" (Fot. Amazon Prime Video)
Ten tekst zainspirowała internetowa drama: oto 2. sezon "Władcy Pierścieni: Pierścieni władzy" reżyserować będą same kobiety. Oto wydarzyła się Sodoma, Gomora, jak serial "był zły, to teraz będzie jeszcze gorszy" i w ogóle "co to za równość". Wbrew pozorom, ten tekst nie będzie o tym, czy to dobrze, czy źle, że tylko kobiety będą reżyserkami 2. sezonu. To jest tekst o tym, że o ile PR Amazona będzie się zgadzał na papierze, to reżyserzy w serialach mają znikome znaczenie. Więc ani sam męski skład reżyserki go nie uratuje, ani sam żeński nie pogrzebie.

"Ale jak to, reżyserzy w serialu nie mają znaczenia?", zapytacie. A no z bardzo prostego powodu.

Gdy myślimy o funkcji reżysera, wydaje się on być najważniejszym człowiekiem na planie. To w końcu on decyduje o wyglądzie każdej sceny, o końcowym całokształcie dzieła. I tak jest w przypadku filmów (lub naprawdę wyjątkowych autorskich seriali), ale też nie do końca.

władca pierścieni pierścienie władzy sezon 2 reżyserki
"Władca Pierścieni: Pierścienie władzy" (Fot. Amazon Prime Video)
Nad reżyserem filmu stoi jeszcze studio, stoją producenci i to oni finalnie decydują o tym, jak bardzo reżyser może "zaszaleć", odcisnąć swój ślad w danym filmie. Mogą mu kazać wyrzucić część scen, zmienić ton filmu, dokręcić inne sceny. I oczywiście, są reżyserzy, których celowo się wybiera, by właśnie ich charakterystyczny styl był mocno widoczny, co wcale nie oznacza, że będzie on mógł zrobić co chce. Tam, gdzie są duże pieniądze i ryzyko ich utraty, mało twórców ma naprawdę wolną rękę.

W serialu sprawa jest dużo bardziej skomplikowana, bo gdy spojrzymy na napisy, okaże się, że każdy docinek może być reżyserowany przez kogoś innego. I nie mam tu namyśli seriali-antologii, a zwykłe, codzienne seriale, czy wielkie hity, takie jak chociażby ostatnio "Wednesday" czy wspomniane "Pierścienie władzy".

"Pierścienie władzy" liczące osiem odcinków reżyserowały trzy osoby. Czy zauważyliście jakieś różnice pomiędzy odcinkami, które pozwoliłyby na wskazanie, że nagle zmienił się reżyser? Nie. Takich różnic nie ma. Jeszcze ciekawszym przypadkiem jest "Wednesday", która reklamowana jest jako serial Tima Burtona.

władca pierścieni pierścienie władzy sezon 2 reżyserki
"Władca Pierścieni: Pierścienie władzy" (Fot. Amazon Prime Video)
Tim Burton pracował przy "Wednesday", ale gdy pojrzymy na listę reżyserów, okazuje się, że odpowiada on za reżyserię czterech z ośmiu odcinków, a przy wszystkich pracował jako producent wykonawczy, więc nawet nie jako główny twórca serialu. Głównymi twórcami, pomysłodawcami i showrunnerami są Alfred Gough i Miles Millar.  I ich pomysł tak spodobał się Burtonowi, że postanowił wziąć udział w projekcie, a że ma nazwisko, to serial był nim promowany.

Nie można odmówić Burtonowi, że wrzucił do serialu swój charakterystyczny styl i nadał mu rozpoznawalny ton, do czego jako producent wykonawczy miał prawo - i dlatego Gough i Millar chcieli z nim pracować - ale ładnie to podkreśla, że pozostała dwójka reżyserów (James Marshall i Gandja Monteiro) nie miała tutaj znaczenia. Mieli narzucone ramy, w których kazano im pracować i styl w którym musieli się zmieścić.

władca pierścieni pierścienie władzy sezon 2 reżyserki
"Władca Pierścieni: Pierścienie władzy" (Fot. Amazon Prime Video)
Podobnie będzie w 2. sezonie "Pierścieni władzy" i w każdym innym serialu, który widzimy na ekranie. Reżyserzy mają świetne tytuły do swoich portfolio, udowadniają, że potrafią odnaleźć się w różnych gatunkach, ale nie są najważniejszymi osobami na planie, ani tym bardziej nie są osobami, która uratują lub zniszczą serial.

Dlaczego przy danym serialu pracują tacy, a nie inni? Czasem dlatego, że showrunnerzy mają już sprawdzone osoby, innym razem tylko dlatego, że akurat ktoś miał czas i mógł dołączyć do ekipy serialu na jeden odcinek.

Natomiast całokształt i historia serialu zależy od zupełnie kogoś innego: showrunnerów. W "Pierścieniach władzy" są to John D. Payne i Patrick McKay. To oni zdecydują o tym, w jakim kierunku serial pójdzie, trzymają pieczę nad tym, by był spójny, pilnują, by reżyserowie i reżyserki nie zaszaleli za bardzo. To, że teraz zatrudnili same kobiety, nie zmienia absolutnie niczego. Amazonowi hajs się zgadza, jedna strona sporu się cieszy, inna się oburza, ale wszystko pozostanie dokładnie takie, jakie było.