Arbuzy i wariaci, czyli podsumowanie Gotham

Razem z Magdą ze Stulecia Literatury podsumowujemy pierwszy sezon Gotham. Przy okazji zdradzam też, swój najnowszy wymóg przy zaproszeniu mnie na randkę, a Magda sprawnie ocenia zdrowe pożycie w związkach. I wbrew pozorom ciągle trzymamy się przy tym tematu serialu. Jest to też świetny przykład podsumowania, w którym prawie zapomina się o jednym z czołowych bohaterów serialu. Bo dlaczego nie, skoro pozostali są dużo ciekawsi.
UWAGA: spoiler na spoilerze. Żeby nie było, że nie ostrzegałam.

Agata: Żeby było najłatwiej, zaczniemy może od Gordona, bo to w końcu główny bohater. Przyznam, że jego postać spodobała mi się od samego początku, ale to jak ewoluował z nieskalanego policjanta, do tego, który w razie potrzeby zbrata się z wrogiem, jest cudowne.

Magda: Dla mnie taki trochę za wymuskany jest. Fakt, pięknie go poprowadzili, ale z wrogiem to się dość prędko zbratał, bo w końcu darowanie życia Pingwinowi i ich późniejsza wzajemna pomoc, tu dług wdzięczności, tam dług wdzięczności, zapowiadała, że Gordon taki grzeczny całkiem nie będzie. Ale podoba mi się to, że nie jest taki jednoznaczny. Ma w sobie dobro, chce posprzątać Gotham, ale jednocześnie nie boi się ubrudzić sobie rączek żeby osiągnąć cel. Natomiast wielką krzywdę robi mu dodatek w postaci Barbary, brrr...

A: Tak, dług wdzięczności Pingwina był zapowiedzią tego, że Gordon nie będzie aniołem, ale przyznam, że moment w Arkhan był naprawdę ciekawy. Zdegradowanie Gordona i sposób, w jaki później zaszantażował przełożonych, żeby go awansowali - cud miód i orzeszki. Choć wiem, że Tobie Arkham niespecjalnie przypadło do gustu.

M: Arkham podobało mi się o tyle, że załatwili temat szybko i bezboleśnie. Ile im tam wyszło, ze dwa odcinki, zanim go przywrócili? No i pojawiła się Dr. Leslie Thompkins, która zdecydowanie bardziej pasuje do Gordona i mało zawału nie dostałam, że mogą ją zabić w ostatnim odcinku. Samo Arkham słabo już pamiętam przyznam, nie wniosło dla mnie nic szczególnego do serialu, jedynie pokazało miejsce, o które biją się władcy Gotham.

A: To jest w ogóle duży plus serialu, że watki kończą się i zaczynają bardzo szybko. Arkham mi zupełnie nie przeszkadzało, choćby właśnie ze względu na wątek Thompkins, która jest cudownie poprowadzona. Też zamarłam, gdy oglądałam jej walkę z Barbarą i nie ukrywam, że ciągle naiwnie marzę, żeby w końcu ktoś Barbarę zabił, choć to postać, która musi przeżyć. Ale z kolei miejsce w którym pod koniec znalazła się Fish nie wzbudziło mojego entuzjazmu. Może nie bolał mnie ten wątek, ale też nie szalałam za nim. A już szczególnie scena, gdy wydłubywała sobie oko totalnie mnie odrzuciła. Była cudownie realistyczna, ale ja jestem wyczulona na cokolwiek co się robi z oczami i to był dla mnie bardzo traumatyczny moment.


M: Wiedziałam, że jak zobaczysz tę scenę z okiem to padniesz. Ja akurat jadłam, bywa, przeżyłam. Ale też nie jestem entuzjastką tego wątku. Za to lubiłam Fish, była to jedna z dwóch postaci, które sprawiały, że miałam ochotę oglądać ten serial. Natomiast co do Barbary, tak sobie myślę, że po pierwsze, może Gordon ożeni się później z inną Barbarą, a tę zabiją? Albo w ogóle serial luźno potraktuje ten wątek komiksowy i zmienią go, żeniąc Gordona na przykład z doktor Leslie.

A: To byłby tak cudowny zabieg, że chyba wysłałabym im kwiaty. Ba! Pojechałabym im je wręczyć osobiście! Nawet nie musi być do dr. Leslie, choć jest cudowna i kibicuje im niesamowicie, ale niech to będzie inna Barbara. Błagam. Przecież ta nie nadaje się do niczego. Jak jeszcze w tych pierwszych odcinkach nie porywała, ale dało się ją przeżyć, tak dalej była zbędnym dodatkiem. Można było sceny z nią przewijać i w sumie niewiele by się straciło, jednak ciągle myślałam: to serial, mogą przecież coś z niej wyciągnąć później. I wyciągnęli. Naprawdę żywię głęboką nadzieję, że Leslie ją tam zabiła w tym przedpokoju.

M: Rozmarzyłam się. Mnie ona od początku wkurzała, ale z każdym kolejnym odcinkiem przekonywałam się, że jest tak pustą lalą i zastanawiam się, czy ta aktorka jest taka genialna, że potrafi taką kretynkę zagrać, czy po prostu to jest tak słabo zagrane, że nie potrafi pokazać charakteru Barbary. Bo póki co, to jest nudna, bezbarwna, nijaka i kompletnie zbędna. A już wątek lesbijski mnie powalił. To chyba ten motyw queer (nawiązywanie i sugerowanie biseksualności czy homoseksualności u bohaterów serialowo - filmowych), który obowiązkowo musi się pojawić w każdej produkcji, by pokazać ją jako pro LGBT.

A: To było takie złe, że aż mnie boli jak sobie przypomnę. A dodajmy do tego jeszcze to co zrobili z nią na końcu - chorą psychicznie kobietę, która przygląda się, jak mordują jej rodziców (lub robi to sama, bo w końcu nie wiem, czy ona sobie to wmówiła, czy rzeczywiście ich zabiła). Niesłychanie mnie bawi to ciągłe przekonywanie, jaką Barbara ma mroczą duszę. Wierzę w mroczną duszę Pingwina, Nygmy, ba, wierzę że Gordon ma swoje mroczne sekrety. Alfred też jest przekonujący pod tym względem. Ale Barbara? Równie dobrze ja mogę stanąć i powiedzieć, jak bardzo niezrozumiana jestem i zdolna do wszystkiego. Efekt będzie taki sam.

M: Przy Barbarze to nawet Bruce ma mroczną duszę Batmana już u zarania dziejów. A Ivy, która będzie Trującym Bluszczem później, dużo lepiej gra wariatkę niż Barbara. Szkoda, że jej wątek tak jakoś znikł w ostatnich odcinkach, no dobra w ostatnich 10 odcinkach, bo dość długo jej nie było. Myślę, że Barbara sama zatłukła rodziców i to byłaby dużo ciekawsza opcja dla jej postaci niż wmówienie tego sobie, i wytłumaczenie jakimś syndromem psychologicznym. Co pewnie scenarzyście zrobią, o ile ona przeżyła, a obawiam się, że tak.

A: Szukam teraz pamięcią Ivy. Czy to jest ta mała dziewczynka, która pałętała się wszędzie za Seliną? Dobrze kojarzę?

M: Tak, to ona. Trujący Bluszcz to Poison Ivy, więc zakładam, że to ona się nią stanie.


A: Jej wątek obejmował... brak wątku? Bo w sumie to tylko kręciła się gdzieś mniej lub bardziej potrzebna. Z reguły w sumie to nawet mniej. Nie zaciekawili mnie ani trochę, jeżeli chodzi o jej postać. Za to Selina przeszła gwałtownie od: irytuje mnie, do: jak ja ją lubię.

M: I tu się z Tobą zgadzam. W pierwszym odcinku pomyślałam 'O rany to jest Catwoman? Co za porażka'. Potem bywało lepiej i gorzej, ale w ostatnim odcinku wymiata. Tylko ciekawa jestem co z nią zrobią, skoro nie będzie Fish.

A: Myślę, że Fish będzie dla Seliny takim bodźcem do pójścia drogą przestępstwa. Bo przy Bruce, niby ciągle była niegrzeczną dziewczynką, ale jakby na to nie patrzeć, tego wymagała od niej sytuacja życiowa. Fish zgarnęła ją nagle pod swoje skrzydła i zaczęła kształtować, pokazała gdzie można dojść. Mnie z każdym odcinkiem coraz bardziej zachwycało, jak młoda aktorka wplatała w zachowanie Seliny typowo kocie odruchy. Wyglądały one tak uroczo naturalnie, niewymuszenie. Choćby jedna ze scen z Fish, gdzie obejmuje Selinę i wręcz się czeka, by Selina zamruczała z zadowolenia.

M: O tak z tym mruczeniem to się zgadzam. Ale zastanawiam się, czy Selina stanie się jedną z walczących o Gotham, czy po prostu pójdzie pod skrzydła kogoś innego. I kogo? Bo na razie to tylko Pingwin został. Zapewne Nygma będzie wyrastał na jednego z władców miasta, a i Joker ma się pojawić. Swoją drogą, aktora do tej roli wybrali tak cudownego, że jakby pojawiał się częściej to może przychylniej byłabym nastawiona do drugiego sezonu.


A: To prawda, ale nie przekonał mnie do siebie w pierwszych scenach. Dopiero w trakcie odcinka zaczęłam się powoli nim zachwycać i ta scena końcowa, gdzie nagle zmienia swoje emocje - zbierałam szczękę z podłogi. To jest ciekawe, bo w tym momencie nikt nie stoi na czele. Teoretycznie Pingwin, ale musimy pamiętać o tym, że tak naprawdę to on tylko poustawiał pionki tak, że przywódcy gangów albo się pozabijali, albo postanowili odejść na emeryturę. A przecież Pingwin ciągle nie ma pod sobą ludzi, którymi mógłby sterować. Bo i Falcone, i Maroni, i Fish rządzili ludźmi, którzy albo byli im wierni, albo się ich bali. Pingwin nie ma tak na prawdę nikogo takiego obok siebie. Fish zabiła Maroniego. Falcone odszedł łowić ryby nad jeziorem, a nigdy nie wiadomo, czy nie wróci. Myślę, że radość Pingwina będzie na razie krótka, bo ciągle nikt nie traktuje go serio. Nawet Falcone, przywiązany do łóżka szpitalnego słysząc, ze Pingwin chce rządzić, wybuchł śmiechem. Jeszcze długa droga przed nim.


M: Pingwin nie będzie rządzić, bo nie potrafi wzbudzić szacunku do siebie. On cały czas jest takim pośmiewiskiem, który niby genialnie steruje pionkami, ale w rzeczywistości zawsze zostaje z niczym. Scena przemiany Jokera wymiata, też zbierałam szczękę z podłogi, choć sam odcinek był przeciętny.

A: Właśnie to było zabawne, że odcinek średni, ale z perfekcyjną sceną. A co perfekcyjnych scen, to scena finałowa Nygmy, gdy mówi sam do siebie, to był majstersztyk. O ile cały finał podobał mi się bez żadnych zastrzeżeń (no Barbara była jednym jedynym, ale może ją tam jednak zabili), tak ta scena jest zdecydowanie moją ulubioną.

M: Nygma na początku mnie irytował. Ale dali mu dobre zakończenie, pozwalające na ciekawe rozwinięcie postaci. Pytanie tylko brzmi, czy on zostanie w policji, czy też zejdzie w przestępcze podziemia.


A: Nie wiem, ale to jak teraz jest po środku, jedną nogą w walce o dobro i drugą w przestępczości, sprawiało mi nie małą radość. Ja zawsze czekałam na sceny z nim niecierpliwie, tak jak na Fish i Pingwina, to zdecydowanie moi faworyci. Znaczy biedna Fish była moją faworytką. Ale wracając do Nygmy, to scena, gdzie jakby nigdy nic transportuje przez komisariat ciało policjanta, którego zamordował, spowodowała u mnie niekontrolowany atak śmiechu. Sceny z nim zawsze są takim świetnym rozładowaniem napięcia.

M: Bo to taki pozytywny psychol. Popychadło, które w końcu wybucha i zaczyna się mścić. Jokera wszyscy się boją. Pingwin to, umówmy się, że misterem świata nie jest. A Nygma to taka sympatyczna fajtłapa. Fajnie byłoby gdyby stali z Panną Kringle parą, bo tak po prawdzie, to ona też mi wygląda na niezrównoważoną. Poza tym urzeka mnie jej styl pin-up girl, taki bardzo komiksowy. Punkt dla pomysłodawców.

A: I to, jak praktycznie wszyscy policjanci chcą się z nią umówić, a między nimi biedny Nygma z pokrojonym arbuzem. No nie da się nie rozczulić. Z jednej strony ich zejście się byłoby ciekawym rozwiązaniem, ale z drugiej, Nygma przez to jej odrzucenie zaczyna być taki a nie inny. Jego usilne chcenie bycia traktowanym poważnie popycha go do morderstwa i teraz już nie ma odwrotu. Ja to widzę tak, że w końcu on ją zabije. A tak na marginesie, zauważ jak zmieniła się ich relacja. Najpierw Panna Kringle bała się go prawie panicznie, a teraz zdarzają się im sceny, gdzie nie tylko sprawia wrażenie, że go lubi, ale że może byłaby w stanie poczuć do niego coś więcej. Takie niedopowiedzenia, spojrzenia, małe gesty. Albo to tylko ja sobie tak dopowiadam.


M: Nie, masz rację. Dlatego ja bym z nich stworzyła parę psychopatów. W końcu ona umawiała się z tym głupim policjantem, co ją bił i to wszystko jakieś takie niezdrowe było (pomijając patologię, oczywiście). Jakby był powód, dla którego to robiła. A arbuz był cudowny, zakochałabym się w facecie, który by mnie w ten sposób podrywał.

A: To jest pomysł: albo dasz mi pokrojonego arbuza, albo nici z randki. Muszę zastosować przy najbliższej okazji. Inna sprawa, że rozczula mnie twoja skala niezdrowego związku "pomijając patologię".

M: Oj, tak mi się powiedziało, bo w Gotham pojęcia patologii nabiera nowego wymiaru. Eh, ja już nie zastosuję, mąż to mi co najwyżej kanapkę z talerza zabierze, jak zrobię dla siebie. Proza życia małżeńskiego.

A: Zanim przejdziemy do podsumowania, jeszcze jedna postać mi się przypomniała. Aż strach, ile ich musiałyśmy pominąć... Ale, matka Pingwina. Nie wiem kto i kiedy wpadł na taki szalony pomysł, ale mam poczucie, że gdybym wychowała się z taką kobietą, też skończyłabym jako taki Pingwin. I wystrój jej mieszkania, który dokładnie odzwierciedlał charakter.

M: Wiesz z kim ta postać mi się skojarzyła? Z babcią w Rodzinie Adamsów. Co więcej powiem Ci, że sprawdziłam, bo jakaś taka podejrzanie podobna i to ona grała tę babcię. Także właściwie powieliła rolę. Ale czadowa, naprawdę, fenomenalna była. Pominęłyśmy dwie postacie, które właściwie są zasadnicze dla tego serialu, Bruce'a i Alfreda. No i partnera Jima, Harvey'a Bullocka, który jest takim przekupnym gliną, zna każdego bandziora w mieście, ma z nimi ciemne sprawki, ale jak trzeba, to jego cholerne poczucie lojalności powoduje, że skacze za Gordonem w przepaść.

A: Przepraszam, o Alfredzie gdzieś wspominałam. Ale faktycznie, nie ma to jak wtopić podsumowanie Gotham nie pisząc o młodym Batmanie. Tyle, że mnie ten młody Batman nie rusza. Jest nawet mniej ciekawy od Alfreda, który zdaje się być takim tajnym agentem wręcz. Co jest dziwne, bo Bruce teoretycznie ma ciekawy: całe to śledztwo, które prowadzi na własną rękę, włamania, próby jego zamordowania - to są ciekawe kwestie. Ale jakoś mnie nie ruszają.

M: Ja też wspomniałam gdzieś o Bruce, ale fakt, on robi naprawdę ciekawe rzeczy, tylko ich efekt jakiś taki nijaki. A mnie z całego serialu najbardziej intryguje jedna, najprostsza rzecz, dla której obejrzę pierwszy odcinek drugiego sezonu - a nad kolejnymi to się zastanowię - mianowicie jak będzie wyglądać jaskinia Batmana. Bo, że ostatnia scena oznacza odnalezienie groty, to pewne.

A: Tak, też mnie to ciekawi. Ale panicznie się boję, że będzie to... pozbawione polotu, jak cały jego wątek.

M: I to będzie ten moment, kiedy porzucę Gotham i będę mieć jeden serial mniej do oglądania.


A: Ale dlaczego? Podczas rozmowy w większości się zgadzamy. Przyznam szczerze, że zaskakuje mnie, że ja się wręcz nie mogę doczekać drugiego sezonu, a ty byś go nie zaczęła, gdyby nie jaskinia Batmana. Gdzie jest haczyk, którego nie widzę?

M: Pierwsze odcinki były dla mnie bez rewelacji. Oglądałam tylko dlatego, że był mid-season, i nie było nic innego, a lubię mieć czymś zajęte oczy podczas prasowania. I tak doszłam do 7 odcinka, w którym Pingwin spowodował, że pomyślałam, że to może być całkiem niezły serial. Potem miał swoje wzloty i upadki, były lepsze i gorsze odcinki. Choć to bohaterowie robią całą produkcję, uważam, że to Gordon jest głównym bohaterem i jest dużo słabszy od Pingwina, Fish czy nawet, w ostatnich odcinkach, od Nygmy. Ale jak patrzę na całość Gotham to po prostu mnie ten serial nie kręci. Oglądam, bo oglądam, czasem się zachwycę, czasem zirytuję, ale nie jest to właśnie serial, na którym czekam z niecierpliwością. Tak naprawdę to nie mam teraz żadnego takiego serialu, chociaż nie, How to get away with murder to takie moje guilty pleasure i tu rzeczywiście czekałam na każdy kolejny odcinek i czekam na drugi sezon. W Gotham brakuje mi tego czegoś, może to dlatego, że nigdy nie kręciły mnie specjalnie komiksy (uwielbiam ekranowego Marvela), ale seriale o superbohaterach, nawet jeżeli jest to bardziej kryminał w stylu Gotham niż opowieść o Batmanie, nie są czymś, co mnie wciąga bez reszty.

A: Też komiksowa nie jestem (chyba, że liczy się czytania Garfielda?), ale u mnie zadziała dokładnie ta mieszanka, o której mówisz. Połączenie superbohaterów, takich jeszcze nieopierzonych z nieopierzonymi złoczyńcami, okraszeni kryminalnymi zagadkami. Zgodzę się, że przy Fish, czy Pingwinie Gordonowi zdarza się słabiej wypaść, ale z drugiej strony, jego wątki zawsze śledziłam z zainteresowaniem. Nawet, gdy przypadło na taki, który niekoniecznie mnie zachwycał. Jest tak poprowadzony, że kupuję wszystko jak leci. I jeszcze jedno mnie urzekło: ja nigdy wielką fanką Batmana nie byłam. Nie, że nie lubię, po prostu nie wywoływał we mnie szybszego bicia serca. I serial, który dzieje się w tak ciekawym mieście z tak fantastycznymi postaciami, zrzucający Batmana na trochę dalszy plan, kupił mnie w całości. Zawsze lubiłam złych bohaterów, a tu nie tylko jest ich na pęczki, ale można zobaczyć jak się kształtują. Mam tylko nadzieję, że producenci mają zamknięty plan na ten serial. Że nie będą go ciągli jak Supernatural, bo w przypadku Gotham to nie zagra. O ile takiemu SPN można wiele wybaczyć, tak Gotham musi mieć jasny początek i koniec.


Mam ciągłe wrażenie, że nie omówiłyśmy jeszcze wielu kwestii. I z pewnością tak jest, bo zbyt wiele nawet małych, trzecioplanowych postaci, było tam ciekawych.
Ciekawa jestem, co Was zachwyciło w Gotham, a co odrzuciło? Czekacie na drugi sezon? I najważniejsze... Pingwin, czy Nygma?

Ps. Słyszeliście, że Sherlock będzie w 2017? Niby nikt nie jest w szoku, ale z drugiej strony, zanosi się, że to nasze wnuki obejrzą jego zakończenie, a nie my.


Prześlij komentarz

0 Komentarze