Before I die


Jestem ciągle na etapie O-Mój-Boże-Kończę-Studia-Kiedy-To-Minęło i mam masę nostalgicznych przemyśleń oraz napady lekkiej paniki, gdy myślę o bliższej i dalszej przyszłości. Doszłam do momentu, w którym wszystkie podstawowe założenia mogę odhaczyć.

Przeprowadziłam się do Krakowa, mam stabilne zatrudnienie, obronę w październiku. I co dalej? Praca, dom, praca? Kolejne odhaczenie na liście obowiązków narzuconych przez społeczeństwo, jak ślub i dzieci?

Jakoś to mało ekscytujące.

I choć bez tych dwóch punktów nie wyobrażam sobie swojej przyszłości, to nie chcę, żeby tylko na nich się ona opierała. Dlatego usiadłam i zrobiłam listę marzeń celów*, które chcę po kolei wykreślać.

Before I die

Część z tej listy jest bardzo prosta, inną można by uznać za głupią. Jeszcze kolejna graniczy z cudem, jeżeli chodzi o wykonanie. Ale są to rzeczy, o które zawsze chciałam zrobić. Poniżej 10 punktów, które wstępnie wypisałam. Lista będzie się powiększać, więc za jakiś czas pewnie pojawi się aktualizacja. Jak tylko uda mi się coś z tego wykreślić, będziecie pierwszymi, którzy się dowiedzą ;)



1. Odwiedzić Anglię

Mam słabość do Wielkiej Brytanii i nie umiem nawet wyjaśnić dlaczego. Po prostu kocham brytyjski akcent (no dobra, kto nie?), jestem totalnie zauroczona angielskimi przedmieściami, a język angielski jest jednym z najładniejszych na świecie (zaraz po polskim, bo nasz zawsze uwielbiałam). Jest to bardzo irracjonalne, bo wcale nie jestem znawczynią Brytyjskiej kultury, ani nie jara mnie rodzina królewska.

Po prostu Wielka Brytania ma coś, co mnie przyciąga, a ja nie mam zamiaru z tym walczyć. Moje marzenia dotarło chyba do Wszechświata, bo ostatnio Kraków zapewnia mi iście Angielską pogodę.



2. Napisać książkę i ją wydać

Marzę o tym od... w sumie to już będzie ponad połowy swojego życia. I wiecie, wcale nie chodzi o hit rodem Harry'ego Pottera, czy tak dobrą powieść jak Pan Lodowego Ogrodu (w której się ostatnio zaczytuję bez końca). Jasne, że chciałabym napisać coś tego pokroju, ale będę niesamowicie szczęśliwa, gdy będę mogła w księgarni zobaczyć książkę opatrzoną moim imieniem i nazwiskiem. Nawet jeżeli jedynymi czytelnikami będą moi rodzice i pies. I książka musi być koniecznie w klimacie fantasy.



3. Pójść do kawiarni z Emmą Watson

Tak, dobrze przeczytaliście. Nie spotkać ją na mieście i poprosić o zdjęcie oraz autograf. Usiąść z nią w kawiarni i pogadać. Realne jest to tak samo, jak mój lot na księżyc, ale... skoro planują wysłać ludzi na marsa, to kto wie? :)



4. Pójść na koncert Florence

Mam nadzieję, że jeszcze do Polski zaglądnie i że tym razem dam radę się pojawić. A jak nie, to cóż, pakuję się i jadę do sąsiedniego kraju.



5. Pracować na planie filmowym

Mogę tam zamiatać, albo serwować kawę, ale bardzo, ale to bardzo chcę zobaczyć całą ekipę filmową w akcji. To jak przygotowują scenografię, malują aktorów, robią duble po setki razy, zasypiają na stojąco ze zmęczenia, czekają godzinami na odpowiednią pogodę. A później móc porównać rzeczywistość z magią wielkiego ekranu. Nie ma chyba nic bardziej fascynującego, od powstawania filmu.



6. Zacząć się zdrowiej odżywiać i więcej ruszać

Choć może w tym momencie nie mogę narzekać na brak ruchu, bo praca zapewnia mi równe 12 godzin na nogach (dosłownie, naprawdę nie przesadzam). Więc od połowy marca ruszam się naprawdę sporo, ale bardzo zależy mi na wypracowaniu nawyku ćwiczeń fizycznych w dni wolne.

Choć na pewno będzie to prostsze od zapanowania nad lodówką. Planowanie posiłków i gotowanie zdecydowanie nie są moją najmocniejszą stroną. Jak ktoś ma jakieś doświadczenie, to chętnie poczytam co możecie mi doradzić na ten temat :)



7. Jeździć po Las Vegas limuzyną, pijąc drinki i krzyczeć na całe gardło przez szyberdach

Zawsze chciałam to zrobić. Odkąd zobaczyłam taką scenę w jakimś amerykańskim filmie, obiecałam sobie, że jak tylko kiedyś będzie mnie na to stać, do biorę najlepszą przyjaciółkę i robimy taki wypad. Nie ważne, czy będę miała lat 30, czy będę 67-letnią emerytką, jadę limuzyną, piję drinki i wrzeszczę.

A potem budzę się rano w areszcie.



8. Mówić biegle w dwóch obcych językach

Jednym z nich będzie angielski (zaskoczeni, prawda?). Co prawda, nie mówię kali jeść, kali spać, kali nie lubić, ale ciągle jeszcze uważam, że daleko mi do poziomu, jaki chciałabym osiągnąć. A gdy już go osiągnę, to chcę zacząć naukę następnego języka. Od pewnego czasu w głowie siedzi mi norweski, ale kto wie, co jeszcze wymyślę.



9. Zostać właścicielką szczurka

Zawsze mi się podobały szczury, ale mama powiedziała, że jak tylko przyniosę takiego do domu, to razem zamieszkamy w piwnicy. Ku wielkiej uldze mamy, nigdy sobie takiego nie sprawiłam, choć byłam dzieckiem, które lubiło chomikować pieniądze i raz kupiło za nie świnkę morską z całym asortymentem (okazało się, że świnka była w ciąży, więc finalnie w pokoju miałam dwie papugi faliste, chomika bengalskiego i trzy świnki morskie).

Także zagrożenie, że kiedyś do domu przyniosę ogoniastego towarzysza, było poważne :) Szczur jest ciągle na liście moich marzeń.




10. Przeczytać wszystkie książki z listy "must read"

I choć wiem, że ten cel nigdy nie zostanie spełniony, bo ta lista rozrasta się w zastraszającym tempie, to nie mam najmniejszego zamiaru się poddawać. Przeczytam tyle, ile się będzie dało.

A co Wy zawsze chcieliście zrobić przed śmiercią?

*Tak, Gosiarella, jestem pilną uczennicą :)