Zwiastun VII części Gwiezdnych Wojen

Na nic nie czekałam tak długo, jak na ten zwiastun. Na Hobbita tak nie czekam, jak na ten film. Obecny w kinach Kosogłos mnie tak nie rozpala, jak to, że w przyszłym roku będą Gwiezdne Wojny. I wraz z tymi emocjami, było też duże przerażenie. Bo widzicie, dla mnie Star Wars, to dzieciństwo. To tata, który usadził mnie przed telewizorem i powiedział, że na pewno mi się spodoba. To rozpaczliwe marzenie, żeby móc zobaczyć te filmy w kinie. I późniejsza radość, że będę miała taką okazję, bo Lucas kręci Atak Klonów i Zemstę Sithów. To specyfika oglądania. Gdy nie ważne było co się wydarzy, bo to wiedzieli wszyscy. Ważne było, jak to będzie wyglądać.
To w końcu pogodzenie się ze świadomością, że Lucas miał w planie IX części sagi, ale poprzestał na VI. To w końcu olbrzymi świat, który żyje tysiącem książek i seriali. I ta wiadomość, że Disney kupił SW i będzie kręcić dalej. Radość i przerażenie w jednym.
I w końcu poczułam wielką ulgę. Bo to wygląda naprawdę dobrze. Ma klimat starej trylogii, efekty takie, żeby nie przesadzić. I tylko ten miecz, na widok którego pomyślałam tylko: w sam raz, żeby się tym zabić. Ale Darth Maul też nie miał zbyt poręcznej broni, a wirujący miecz świetlny w serialu animowanym SW: Rebelianci jest dużo trudniejszy do zaakceptowania, niż ten. Widać ci źli, muszą mieć dziwną broń do podreperowania swojego ego.
JEST DOBRZE. Jest lepiej, niż myślałam, że będzie.
Tylko teraz jak przetrwać ten rok do premiery?

Ps. Nie mogłam wrzucić wpisu wcześniej, bo wyglądałby tak: OMG, JAKI CUDOWNY ZWIASTUN IiiiiiIIIIIiiiiiiiIIIII!!!!!! Także ten...
Ps2. Co myślicie o trailerze? Spełnił Wasze oczekiwania?
Ps3. A jeżeli nie na Gwiezdne Wojny to... na co czekacie? :)