Waszej uwadze nie uszło, że
ostatnio mało się tu udzielam. Cóż, niestety mam tak, że jak źle się dzieje, to
nawet jak mam pomysły na wpisy, to lądują one na liście, ale nie potrafię się
zebrać, żeby je napisać. Na szczęście, wszystko co złe ma w swoim zwyczaju
mijać.
Jak to w życiu bywa, czasem
trafia się na osoby, których powinno się unikać, bo bliższy kontakt z nimi
zwiastuje tylko skopane samopoczucie i zaniżoną samoocenę. A jak trafia się na
nie zarówno prywatnie jak i zawodowo, to zdecydowanie nie można sobie miejsca
znaleźć.
Na szczęście kiepski rozdział już
za mną i na jeszcze większe szczęście, był wyjątkowo krótki (w obu
przypadkach). Miejsce pracy zmieniłam po raz… trzeci w tym roku i jak na razie,
wszystko wskazuje na to, że jestem w miejscu gdzie można się wiele nauczyć.
Praca jest intensywna, ale ciekawa i mam nadzieję, że długo taka pozostanie.
Ale jako że kieruję się zasadą, żeby szukać swojego miejsca na ziemi, dopóki
nie ma większych życiowych zobowiązań, to pożyjemy, zobaczymy. Za to znów
przywitałam się z dojazdami, więc pierwszy tydzień chodziłam delikatnie
nieprzytomna. A że spać potrafię praktycznie wszędzie i zawsze, to spanie w
busach nie sprawia mi żadnego problemu. Wchodzę, siadam i zasypiam. Moment, w
którym spanikowana obudziłam się na swoim przystanku i ledwo zdążyłam na nim
wysiąść był tym, w którym zadecydowałam, że jednak trzeba się kłaść wcześniej
spać. I tak drugi tydzień pracy spędziłam bardziej świadoma wydarzeń dziejących
się dookoła.
Międzyczasie przeczytałam Z mgły zrodzonego i od razu pobiegłam po część drugą, Studnię wstąpienia i tylko rozważam, czy zrecenzować je na raz, czy osobno. Bo tak naprawdę Z mgły zrodzony spokojnie mógłby być zamkniętą całością. Dawno nie było na blogu żadnych książek, co?
Jeżeli ktoś z Was wygląda małego kanału na YT, którego prowadzę razem z Gosiarellą i zastanawia się, dlaczego nie pojawił się tam nowy odcinek, choć jest już nagrany, to zbulwersowany może spojrzeć na mój laptop. Bo przyszła moja kolej montowania i moment w którym udało mi się zwalczyć lenistwo i zasiąść do montażu był tym, w którym komputer postanowił buntować się podczas pracy. Ale walczymy dzielnie. Gosiarella podrzuciła mi kilka pomysłów, jak usprawnić jego pracę (które podsumowałam: niby wiem o czym do mnie mówisz, ale tak jakby nie do końca. Masz do tego jakieś instrukcje?) Także mam nadzieję, że jednak wojnę wygram ja. Choć laptop się nie poddaje.
W jedną z upalnych niedziel
odwiedziłam Sandomierz. Uśmiechnęłam się ładnie do rodziców i wybraliśmy się na
wycieczkę. Oni byli już w nim byli i tylko słyszałam, jaki jest ładny. Więc
nikt się nie powinien dziwić, że też zechciałam co nieco zobaczyć. Swoją drogą,
uwielbiam jeździć gdzieś z rodzicami. Czy to na wycieczki górskie, rowerowe (z
tych wracam ledwo żywa. Poważnie, nikt przy zdrowych zmysłach nie organizuje
wycieczek mających ponad 80 kilometrów! Ale czy ja mówiłam, że moi rodzice są
przy zdrowych zmysłach…), czy właśnie takie leniwe, jak ta w Sandomierzu. Upał
był niemiłosierny, ale udało się nam zobaczyć podziemną trasę, zamek, czy wąwóz
Królowej Jadwigi.
Dla wyglądających Niezbędnika Fana, to uspokajam, że nie znikł z rozkładu publikacji. Jedynie będzie
publikowany trochę rzadziej, bo raz w miesiącu, a nie dwa jak do tej pory.
Postaram się jednak, by był on zawsze bardzo atrakcyjny. Czas mi tak ucieka, że
łapałam się na tym, że w pewnych momentach głównie Niezbędnik jest publikowany
i muszę to zmienić. Kto wie, może w przyszłości publikacja wróci do
wcześniejszego rozkładu, ale na razie potrzebuję zmienić trochę system pracy.
Niecierpliwie wyglądam dwóch
filmów: Regression i Crimson Peak. Jako, że ten pierwszy ma już swoją trasę
promocyjną i Emma właśnie była związku z tym w Madrycie, niecierpliwie wyglądam
wszystkich doniesień. Dlatego ostatnio na FB dużo Emmy i tego filmu, ale nie
martwcie się, przy Crimson Peak będzie tak samo, tylko z Tomem. A patrząc na
to, jak entuzjastycznie reagujecie na każde jego zdjęcie, wiem, że bardzo Was
cieszy ta informacja.
A wracając do Emmy, zwróciła ona
moją uwagę na pewne aspekty świata modowego, dlatego możecie się spodziewać
wpisu innego trochę innego niż były na blogu. Będzie o modzie. Ale nie bójcie
się, szafiarką nie zostanę, zupełnie się do tego nie nadaję.
To tyle na dziś. Jutro podobno
jest Dzień Blogera. Chyba zrobię sobie mały, relaksacyjny wieczór. A co.
Ps. A to nie wszystko! Zobaczcie
jakie zrobiłam piękne linki sherujące! I w dodatku dodają się automatycznie pod
każdym wpisem. Jestem bezczelnie z siebie dumna.
Tu jestem