Zawsze będę uważać, że pisanie w
pierwszej osobie jest jednym z trudniejszych rozwiązań literackich. Może
dlatego, że sama zawsze miałam z tym problemy (dlatego chociażby bloga piszę
właśnie w ten sposób, choć nijak to ma się do fabuły książek), a może dlatego,
że bardzo często nie mogłam przebrnąć przez książki nią pisane. Więc z reguły,
gdy widzę narrację pierwszoosobową, od razu odpuszczam sobie czytanie. Dlaczego?
Po pierwsze, przeszkadza mi to,
że autorzy bardzo szybko zapominają, że nasz bohater nie powinien wiedzieć
wszystkiego. Tak bardzo chcą nam opowiedzieć dokładnie co się dzieje, że
dostajemy postać, która doskonale wie, co myślą inny, co dzieje się za rogiem.
Dostajemy wszechwiedzącego bohatera, a to chyba nie tak powinno działać.
Pierwsza osoba powinna sprawiać wrażenie, że jesteśmy w głowie wiodącej
postaci. Posiadamy taką samą wiedzę jak ona, widzimy tylko to co ona obejmuje
wzrokiem, a innych odbieramy przez jej pryzmat. Nie ma tu miejsca na nic
innego.
Po drugie, wcale nie tak prosto
opisać świat otaczający naszego bohatera, z jego punktu widzenia. Dlatego
agresją reaguję, gdy czytam: Przede mną
rozciągała się plaża skąpana w promieniach zachodzącego słońca, dzięki
którym morze zamieniło się w ogień. To nie jest żaden cytat, właśnie go
zmyśliłam, ale wiecie o co mi chodzi. Nikt z nas nie odbiera tak świata. Jasne,
że możemy pomyśleć, że to morze wygląda jakby się paliło, ale to tyle. Nie
będziemy układać poetyckich metafor. Drogi autorze, jak chcesz tak pisać, to
złą formę obrałeś.
Po trzecie, niestety, mało kto potrafi
skonstruować naprawdę ciekawych bohaterów. Siłą pierwszej osoby powinna być
właśnie psychologia postaci. Jesteśmy w końcu w jej głowie, słyszymy (znaczy,
czytamy) jej myśli. I taki bohater nie może składać się z dwóch, czy trzech
cech, które najczęściej dotyczą wyglądu, a nie osobowości. Jeżeli mam czytać
historię z punktu wiedzenia tylko jednej postaci, to musi być to naprawdę
ciekawy punkt widzenia. Musi mieć coś do powiedzenia i przekazania. Bo czy np.
Ana z 50 twarzy Grey’a była ciekawą bohaterką? Nie, przez dwie książki, które
zmęczyłam, nie miała nic do przekazania, poza przygryzaniem wargi i brakiem
ochoty na jedzenie. Mogliśmy dostać naprawdę ciekawy zarys psychologiczny osoby
pakującej się w chory związek, tym ciekawszy, że napisany w pierwszej osobie.
Nie mówię, że pisanie w trzeciej
osobie nie niesie za sobą żadnych pułapek. Oczywiście, że niesie. Obecnie
czytam trylogię Parasol Protectorate, gdzie wszyscy składają się przede
wszystkim z cech wyglądu i tego, czy działają na siebie seksualnie, czy nie. I
jest to tak złe użycie tej formy, że powinno być prezentowane na zajęcia z
pisania, jako przykład, jak tego nie robić. W obu przypadkach bardzo łatwo
wpaść w pułapkę za bardzo kocham swojego
bohatera/nienawidzę swojego bohatera. Ale jednak, w trzeciej osobie omijamy
pułapkę „narrator wie za dużo”, bo może wiedzieć. Możemy mieć nudnego pierwszoplanowego bohatera, ale doskonałych drugoplanowych, a ponieważ piszemy
w trzeciej osobie, możemy poświęcić im tak dużo uwagi, jak nam się podoba.
Możemy wejść do ich głowy i powiedzieć czytelnikowi co myślą. Możemy zrobić co
chcemy, bo nie ogranicza nas tylko jedno pole widzenia.
Bo właśnie, dla mnie, to jest
największym zarzutem dla narracji pierwszoosobowej. Bohater podczas walki, będzie
dokładnie wiedział co robi przeciwnik, podczas gdy prawda jest taka, że
ograniczone pole widzenia i szybkość akcji, powinny mu w tym przeszkodzić.
Dlatego chociażby w grach zawsze brałam szerszy widok, a nie perspektywę granej
przeze mnie postaci, bo ciężej mi było ogarnąć otoczenie. Sami sobie przypomnijcie jakieś gwałtowne zdarzenie. Kierowaliście samochodem, gdy coś bardzo szybko się stało? Pamiętacie to wydarzenie dokładnie? Albo na boisku, podczas gry, widzieliście każdą akcję? No właśnie.
Dlatego trzymam się wersji, że narrację pierwszoosobową powinny używać osoby, które naprawdę wiedzą, jak to zrobić. Ktoś, kto ma odpowiedni warsztat, wie czym ta narracja się charakteryzuje i jakie pułapki na niego czyhają. I dopiero wtedy niech wydaje książki pisane w ten sposób. Nie wcześniej.
A jak jest u Was? Wolicie czytać w pierwszej osobie,
trzeciej, czy jest to Wam zupełnie obojętne? Ciekawa też jestem, dlaczego
wolicie ten konkretny typ narracji, a dlaczego ten drugi odrzucacie. Koniecznie
dajcie mi o tym znać w komentarzach.
Ps. I jeszcze jedno! Przed chwilą
założyłam Snapchata. Uczę się go obsługiwać (wbrew pozorom, wcale nie jest
intuicyjny, daleko mu do domyślnej obsługi jaką np. ma Instagram). Jeżeli też
jesteście na Snapie, to będzie mi bardzo miło, jak mnie dodacie. Założenie
ogólnie jest takie, że chcę popracować na Instagramem, żeby profil ujednolicić
wizualnie i wrzucać tam tylko naprawdę dobre zdjęcia, a na Snapie wrzucać
wszystko inne. Snapchat:
agajarzebowska.
0 Komentarze