Komu kibicujesz bardziej? – czyli 4 odcinek GoT

Ci, którzy narzekali przy wcześniejszych odcinkach, że miało się dziać i nic się nie dzieje, powinni być usatysfakcjonowani. Dostaliśmy finał, przy którym dosłownie schodziłam na zawał. I to finał otwarty. Do dzisiejszego wieczoru (moje tempo pisania jest zaiste na czasie), nie mamy pewności, jakie będzie on miał konsekwencje. Wróciła Gra o Tron, w której życie wszystkich znów jest pod znakiem zapytania.

Dotarliśmy z jednej strony do cudownego momentu, w którym bohaterowie w końcu spotykają się po wielosezonowych rozłąkach, lub widzą się po raz pierwszy w życiu. Jest to z jednej strony ekscytujące, z drugiej, stawia nas w sytuacji, w której mamy na przeciwko siebie dwóch ukochanych bohaterów. A ci walczą przeciwko sobie.

Ale, zanim do finału, przyjrzyjmy się wcześniejszym wydarzeniom.


Chodź ze mną do jaskini

Jon ma niepokojącą manierę zabierania dziewczyn, które mu się podobają, do jaskiń. W sumie, skoro za pierwszym razem zadziałało, to może za drugim też zadziała? Przyznam, że z dużym rozbawieniem czytałam komentarze sugerujące, że Snow siedział tam cały wcześniejszy wieczór, ryjąc w skale rysunki. W końcu mężczyzna dla ukochanej zrobi wszystko ;)

Dany jednak tak bardzo uległa nie jest, za to niecierpliwie czeka, aż Jon przed nią uklęknie. Serial sprytnie nie dał nam odpowiedzi, czy młodzieniec w końcu to zrobił. Czekać tylko, aż Tyrion lub Davos zaproponują jedyne logiczne rozwiązanie, czyli ślub. Co sprowadzi nas do kontynuacji rodzinnej tradycji i brania ślubów pośród Targaryenów. Swoją drogą, mam przed oczami scenę, gdy Jon i Dany mają już składać sobie przysięgi i w tym momencie ceremonię przerywa Bran, tłumacząc, dlaczego to taki durny pomysł. Oczywiście tym nowym, znudzonym i nieobecnym głosem.

Większe prawa do tronu ma…

Bo właśnie, kto tu teraz ma większe prawa do tronu? Jon czy Dany? Teorie internetowe, znawców drzew genealogicznych przychylają się ku Jonowi. Swoją drogą, co na to Matka Smoków?

Marzy mi się mocno scena, w której poirytowana Dany zamierza spalić Jona. A jemu płomienie nie robią krzywdy. Jeżeli ją dostaniemy, to pisk jakie będzie się niósł, to będzie mój pisk.


Był na mojej liście

Do domu w końcu wróciła Arya. A ta nie ma szczęścia do straży. Jak mieszkała w Królewskiej Przystani, też nie chcieli jej wpuścić.

Podobało mi się spotkanie dwóch sióstr. Z jednej strony widać było, jak bardzo się cieszą na swój widok. Z drugiej strony, zawsze dzieliła je przepaść, która teraz jest jeszcze większa, gdy w końcu każda została, tym kim marzyła zostać. Arya to wojowniczka. Sansa w końcu jest panią na zamku. Łączy je już tylko krew. To skrępowanie czuć było w powietrzu.

A za pojedynek Brienne i Aryi mam ochotę wyściskać twórców. Czyż to nie było cudowne, że mała, dobrze wytrenowana dziewczynka, może mierzyć się znaną i docenianą wśród rycerzy wojowniczką?*
*jak określić kobietę rycerza?

Wzrok Sansy i Petera, mówiły wszystko. Sansa pojęła nagle, że Arya wcale nie żartowała z listą do osób do zamordowania. Wręcz zastanawiała się, ile z tych co nie żyją, faktycznie mogła zabić ich siostra. A Littlefinger? Jego jak zawsze ciężko wyczuć. Czy planował, że sztylet wyląduje w końcu w rękach młodszej Starkówny? Czy jakimś cudem nie przewidział jej w swoich planach?



Lannisterowie mają najlepiej wytrenowane wojsko w Westeros

Poważnie. Nie wiem jak wy, ale ja na miejscu tych wojaków, uciekałabym. Natychmiast. Smoki wyginęły, nie żyją. Większość z nich jest pewnie za młoda by w ogóle pamiętać Szalonego Króla. I nagle wielkie bydle spada na nich z nieba i ich pali.

I’m out.

To, co mnie zachwyciło, to ta niepewność. Wydawało się, że jasne jest, że to Dany wygra i przeżyje, a Jaime zginie śmiercią straszną. Po chwili wszystko przestało być pewne. Podróżowanie z tą wielką kuszą (która z pewnością ma jakąś fachową nazwę) i trafienie smoka – przez chwilę byłam pewna, że Daenerys spadnie. Prawda jest jednak taka, że gdyby nie głupi pomysł Jaimego, nie musielibyśmy się zastanawiać, czy żyje, czy nie.

Swoją drogą, gdy widzi się tą scenę po raz kolejny, już uwalniając się od wszystkich emocji – trochę bawi, że koń ledwo moczy kopyta, a Lannister wpada w oceaniczne głębie. 

I koniecznie musicie obejrzeć, jak ta bitwa została nakręcona. Ma dużo mniej efektów specjalnych, niż można by się spodziewać. (Na początku gadają o kamerach, jak nie lubicie takich tematów, to przewińcie do przodu. Obiecuję, że warto).


Tyrion – po której stronie jesteś?

Nie mogłam pozostawić tego bez komentarza. Tyrion stojący na wzgórzu, z jednej strony modlący się o przeżycie swojej królowej, z drugiej strony patrzący na samobójczą decyzję brata. Stawia go to w bardzo ciekawej sytuacji. Myślę, że ten atak był trochę odpowiedzią na zarzut Dany, która wykrzyczała mu, że ją okłamał i chroni swoją rodzinę. Z drugiej strony, Tyrion mógł mieć nadzieję, że brat będzie w przedniej części, przewożącej złoto, która zdążyła dotrzeć już w bezpieczne miejsce.
Coś mi się wydaje, że czeka go dużo nieprzespanych nocy i mocne wyrzuty sumienia.

Ps. Jamie musi przeżyć, bo ktoś musi powiedzieć Cersei kto zabił jej syna.
Ps2. Czas przemieszczania się całych wojsk jest fascynujący. Bran chodził w kółko kilka sezonów, Sam przez cały sezon lazł do cytadeli. Ale wojsko jest na miejscu w kilka minut. Wiem, ze to potrzebne sztuczki montażystów, ale mimo wszystko, mamy siódmy sezon, a oni nadal nie opanowali pokazywania upływu czasu.