Niewybredne żarty wróciły do MCU, czyli Deadpool 2 (bez spoilerów)

Bawiłam się wyśmienicie na pierwszym filmie Deadpoola, niecierpliwie czekałam więc na część drugą. Ty bardziej, że nie oszukujmy się, kampania promocyjna tego filmu i tym razem bardzo sprawnie nakręciła hype i zapewniła, że dostaniemy dobry film.

I nie okłamała nas ani trochę, bo Deadpool 2 jest zdecydowanie lepszy od części pierwszej.

Przede wszystkim, postawiono na głębszą i ciekawszą fabułę niż jedynka. I choć nadal, jest ona gdzieś na drugim/trzecim planie, bo Deadpool to przecież głównie zabawa konwencją, to jednak dodaje ona filmowi świeżości. O ile w jedynce, główny zły nie miał jakiś szczególnych motywacji, tak tutaj antagoniści nie tylko są niejednoznaczni i doskonale rozumiemy ich motywy (a nawet możemy im kibicować), to w dodatku swój własny dramat dostaje także nasz wulgarny superbohater. Co miesza się i łączy w bardzo przyjemny sposób.


Nie zabrakło oczywiście puszczania oka do widza. Jest masa scen, w której Deadpool komentuje "leniwe pisanie senariusza", czy efekty specjalne - i robi to w odpowiednich momentach. Bo siłą rzeczy, pomimo dodania jakiejś konkretnej fabuły do filmu, to momentami idzie ona na skróty. Jednak dzięki świadomości Deadpoola i jego pobocznej narracji, zamiast rozczarowania i krytyki, mamy kolejny zabawny żart.

Żart który pogania kolejne żarty. Bo tak jak w jedynce, główną osią tego filmu, to kolejne gagi. Z tym, że w przeciwieństwie do swojego poprzednika, Deadpool 2 jednak mniej żartuje w sposób kloaczny (ale nadal te żarty występują, bo taki ma być Deadpool), a dużo więcej nawiązuje do popkultury - nie tylko samego Marvela, czy X-menów, ale również do wielu filmów i seriali, a wręcz do ról, jakie aktorzy grają w innych produkcjach. Najlepsze żarty są tak zaskakujące, i trwają tak krótko, że czasem mrugnięcie oka może sprawić, że je przeoczymy.

Ogromną siłą Dwójki jest wykorzystanie muzyki. Deadpool nie tylko korzysta ze znanych i lubianych kawałków, ale nadaje im nowy kontekst i wrzuca w miejsca, w których zupełnie się ich nie spodziewamy.


I na sam koniec zostawiłam aktorów. Bo casting do tego filmu jest fenomenalny. Nie tylko Ryan jest zespolony ze swoją postacią. Widać, że wszyscy doskonale się bawili na planie i uwielbiali bohaterów, których przyszło im zagrać. Doskonale sprawdził się Julian Dennison, grający Russela. W filmie mógł pokazać zarówno swoje komediowe, jak i bardzo intensywne, dramatyczne oblicze. I doskonale się w tym sprawdził. Ten młodociany aktor ma ogromne możliwości i mam nadzieję, że Hollywood to zobaczy i go doceni. Josh Brolin, grający Cable, łapie w trakcie filmu świetny flow z Ryanem i cudownie patrzy się na tę dwójkę. Z zabawnych rzeczy, dla tych którzy nie wiedzą. Brolin gra również Thanosa w Infinity War. I wierzcie mi, ta wiedza jest Wam potrzebna. Ale aktorką i postacią, która zachwyciła mnie najbardziej była Zazie Beetz, grająca Domino. Aż chciało by się krzyknąć, żeby dostała jeszcze więcej scen. Domino ma nietypową moc, która w filmie jest pokazana w bardzo sprawny, ciekawy sposób, dodając fabule jeszcze więcej zabawnych scen. Naprawdę, ona zasługuje na swój własny, odrębny film.


Jeżeli miałabym się do czegoś przyczepić, to jednak Deadpool 2, podobnie jak jedynka, to film bardzo jednorazowy. Jego siłą jest efekt zaskoczenia i żarty, które opowiedziane dwa razy, nie będą już tak zabawne. Ale z drugiej strony, te filmy trochę takie mają być. Z większych wad - trochę czasu ekranowego mija, zanim film wskakuje na właściwe tory. I choć nie dłuży się ani przez chwilę, to pierwsze półgodziny trudno ocenić, czy powiada on jakąś fabułę, czy jest po prostu zlepkiem scen. Ale, gdy już docieramy do momentu, w którym wszystko zaczyna iść w jednym kierunku, to całość staje się coraz bardziej intensywna.

Deadpool 2 z pewnością nie rozczaruje fanów jedynki. Mamy ten sam humor, tyle że lepszy, lepszą fabułę, ciekawsze nawiązania. Jednak, jeżeli jedynka totalnie wam nie podeszła, to dwójka też tego nie zrobi. No i jego żarty wymagają jednak niemałej popkulturalnej wiedzy z Marvelowego (i nie tylko) światka, więc nie bierzcie ze sobą osoby niezorientowanej w temacie. W 90% nie będzie w stanie zrozumieć, z czego śmieje się całe kino.

Ps. Najlepszy meta-żart jest w 2 scenie po napisach. Jest tak dobry, że publiczność na moim seansie nagrodziła go brawami.

Ps2. Trzeciej sceny po napisach nie ma, więc nie siedźcie do samego końca.