Ratujmy święta! Czyli Kronika Świąteczna


Kronika Świąteczna to pierwszy tegoroczny film, który nie podpada pod komedię romantyczną. Jest filmem przeznaczonym przede wszystkim dla dzieci, na którym dorośli też się nieźle bawią. A przynajmniej ja się bawiłam doskonale.

To nie będą radosne święta

Głównymi bohaterami Kroniki, prócz Świętego Mikołaja rzecz jasna, jest rodzeństwo. Mała Kate oraz jej starszy brat Teddy. W ich rodzinie święta zawsze były czymś szczególnym, utrwalanym na taśmie. Jednak tegoroczne mają być zupełnie inne, gdyż ojciec naszych bohaterów umiera. Zostają we trójkę – wraz ze swoją mamą.

Każde z nich radzi sobie na swój sposób. Teddy (Judah Lewis), jak to nastolatek, wyładowuje się wśród kolegów, ignoruje młodszą siostrę, nie ma ochoty pomagać mamie. I choć zachowuje się mało ciekawie, to scena, w której już ma zamiar powiedzieć Kate, że Świętego Mikołaja nie ma – tylko po to, by zrobić jej na złość – i w ostatniej chwili się powstrzymuje, pokazuje już na wstępie, jak bardzo siostrę kocha i jak nie umie sobie poradzić ze stratą.

Kate (Darby Camp) z kolei potrzebuje teraz najbardziej swojej mamy i brata. I lgnie do niego rozpaczliwie, nawet jeżeli Teddy coraz gwałtowniej ją odtrąca. Jest jak każde dziecko, z jednej strony przyjmuje świat takim, jaki jest, z drugiej widać, że również nie przepracowała śmierci taty, gdy ciągle wspomina go przypadkowo, jakby zaraz miał przejść przez drzwi.


Mama małych bohaterów występuje tylko przez chwilę, ale film wyraźnie mówi, że bierze w szpitalu każdą możliwą zmianę i stara się jakoś wszystko ze sobą połączyć. Zdecydowanie nie ma chwili, aby usiąść i sama zająć się sobą, starając dzieciom nadrobić brak taty. Równocześnie, widać, jak jest bezsilna w próbie przywrócenia Tedda na właściwą drogę.

Sam Święty Mikołaj (Kurt Russell), to też ciekawy osobnik. Jest totalnie oburzony, jak przedstawiają go media, a jego zachowania bardziej pasuje do rockmana, ale takiego, co zawsze czyni dobro i dobrze się bawi, jednak wszystko w granicach prawa.

Cała przygodna zaczyna się, gdy mama znika na niezapowiedzianej zmianie w pracy, a Tedd siłą rzeczy zostaje uziemiony z siostrą w wigilijny wieczór. Ciekawość sprawia, że nie tylko trafiają na Mikołaja, ale przypadkiem są przyczyną rozwalenia sań i zgubienia worka z prezentami. A to oznacza, że albo gwiazdki nie będzie, albo trzeba stanąć na uszach i jakoś ją uratować.


Coś dla dzieci, coś dla dorosłych

Film pamięta też o dorosłych widzach, przemycając kilka pikantnych żartów, choć nie jest ich wiele. I wiem, obiły mi się o uszy recenzje, że w filmie dzieje się za dużo. Może i tak.

Bo gdyby przyjrzeć się fabule, faktycznie skaczemy z miejsca na miejsce, dzieją się rzeczy, których można by uniknąć lub wyciąć bez szkody dla całej opowieści. Szczególnie sceny z więzienia są bardzo poza klimatem całości, jednak nic nie poradzę, że mnie rozbawiły. Muszę też przyznać, że pomimo kilku dziwnych wątków, całość jednak trzyma się w ryzach, nie rozpada na kawałki, a małe elfy są przeurocze.

Aktorsko też nie możemy narzekać. Kurt Russell doskonale się bawi w roli Świętego Mikołaja i co więcej, do takiej wersji świetnie pasuje. Wprowadza dużo iskry i zamieszania, kontrastując na samym początku, z zagubieniem i niezdecydowaniem dzieci.


Mała Darby jest przesłodka i jak na dziecięcą aktorkę, bardzo dobrze spisała się na ekranie. Nie miałam wrażenia, że recytuje, to co jej kazano, bez zrozumienia, o co chodzi. Z kolei Judah dobrze spisał się w roli rozerwanego emocjonalnie nastolatka – nie mówię, że nie dało się tego zrobić lepiej, ale dla mnie jest wiarygodny w swoich uczuciach i zachowaniu.

Urzekła mnie też wizja, jaką prezentuje film. Sposób, w jaki Mikołaj może za jednym razem obdarować wszystkich, wyposażony w specjalną księgą ze spisem dobrych dzieci, super szybkimi saniami i możliwością przenoszenia się z miasta do miasta, jakby w chodził w nadprzestrzeń. Plus, on sam mogący się z łatwością poruszać w niewiarygodnym tempie. Kronika może pomóc rodzicom w odpowiedzi, dlaczego Mikołaj zawsze zdąży na czas.


Podczas oglądania, pomyślałam, że z chęcią obejrzałabym to w przyszłości z dzieciakami. Bo jest to taki fajny film familijny, w którym dużo się dzieje, z dobrym przesłaniem i ciekawymi bohaterami. Bawiłam się na nim doskonale i szczerze polecam. Znów poczułam się przyjemnie świątecznie.