Obiecująca. Młoda. Kobieta. zaczyna się sekwencją
pokazaną już w zwiastunach. Cassandra (Carey Mulligan) raz w tygodniu
chodzi do klubów. Udaje, że się upija, po czym za każdym razem wraca z innym
facetem. Ona udaje półprzytomną (a nawet zdarza się jej symulować zaśnięcie)
i czeka, co się stanie. Czy odwożący jej mężczyzna skorzysta z okazji, czy
faktycznie się nią zaopiekuje? Gdy ten postanawia jednak wsadzić jej ręce
między nogi, Cas magicznie trzeźwieje, przyprawiając o panikę biednego mężczyznę.
Specjalnie ironizuję, ponieważ nie jest tak, jak chciałaby
część Internetu i Cassandra nie zastawia na nikogo wyrafinowanych sideł. Ona
z nikim w klubie nie flirtuje, nikogo nie podrywa. Siedzi sama nad kieliszkiem,
zatacza się coraz bardziej, ale ani razu nie posuwa się do tego, by celowo
zainteresować sobą jakiegoś mężczyznę. Każdy facet, jaki jest w tym filmie
pokazany, przychodzi do niej, dopiero gdy ona już „nie kontaktuje” i proponuje
odwiezienie do domu. Dopóki była trzeźwa, nie był nią zainteresowany.
Więc jeżeli oglądając zwiastun, myślałaś/eś, że mężczyźni są tu
w coś celowo wrabiani, aby udowodnić ich winę, to przykro mi. Ale nie są.
Dlatego każda osoba, która broni facetów w tym filmie przyprawia mnie o
dreszcze przerażenia.
A każda osoba, która pisze, że nie wszyscy tacy są bardzo poprawia mi humor. Bo tak, nie wszyscy tacy są. Film w żadnym momencie nie mówi, że każdy mężczyzna taki jest. Film mówi tylko to, że takich „dżentelmenów” jest wystarczająco dużo, by bez problemu natrafić na jednego z nich co tydzień. Co gorsze, to są ci faceci, którzy siebie określają jako dobrych, a ich koledzy nigdy nie posądziliby ich o takie zachowanie.
Co więcej, ci mężczyźni nie są dotkliwie karani. Jedyna kara, jaka ich spotyka, to to, że pijana kobieta okazuje się nie być pijana.
Cas nie dzwoni na policję, nie wytacza im sprawy, nie bije, nie robi zdjęć, nie
upokarza w publiczny sposób. Jej jedynym celem jest to, by dziś nachalny
facet naciął się na nią i nie zgwałcił innej dziewczyny.
Więc – powiedzmy sobie szczerze – co to za kara? Żadna.
W tym wszystkim Cassandra nie znalazła się przypadkiem. Nie znalazła się także dlatego, bo pewnego dnia obudziła się z przebłyskiem geniuszu: och, to ja od dzisiaj nienawidzę mężczyzn. Ba! Żaden z nich nie skrzywdził jej bezpośrednio.
Zachowanie Cas wynika z niemożności pogodzenia się z krzywdą, jaką doznała jej przyjaciółka Nina, która po brutalnym gwałcie (na
zgłoszenie którego nie zareagowały władze uczelni) odebrała sobie życie. Cassandra
w pokrętny sposób próbuje odpokutować fakt, że nie było jej na tej imprezie i
nie mogła Niny ochronić. Film mocno koncentruje się na tym, jak bohaterka
nie jest w stanie ruszyć do przodu, jak wyniszczająca jest pętla, w którą
wpadła. Bo jak na ironię, zachowanie Cas bardziej niszczy psychicznie ją
samą, niż wyrządza krzywdę jakiemukolwiek mężczyźnie.
Znaczące jest także to, że gdy w końcu przechodzimy do zemsty głównej i Cassandra widzi okazję, by zemścić się za krzywdy Niny na każdym, kto zbagatelizował problem, to tak naprawdę nie jest to vendetta, której się spodziewamy. Bohaterka nie przywdziewa żółtego ubrania, nie chwyta za miecze i nie zabija swoich wrogów. Wręcz przeciwnie, żadnemu z nich nie dzieje się fizyczna krzywda.
Cassandrze nie zależy na tym, by oni cierpieli fizycznie, a
by zrozumieli, jak niesprawiedliwie się zachowali względem Niny. Zrozumieli, że
mówienie „trzeba było nie pić”, czy „to były tylko oskarżenia bez dowodów”
traci moc, jeżeli samemu staje się przed przerażającym faktem: złe rzeczy
nie przydarzają się ludziom nieprzestrzegającym zasad.
Złe rzeczy
mogą przydarzyć się każdemu.
Cas nie ma zamiaru także zabijać samego gwałciciela. Jej
jedynym celem jest to, by przestał unikać odpowiedzialności za to, co zrobił.
Obiecująca. Młoda. Kobieta. w ciekawy sposób bawi się kontrastami. Część z nich jest oczywista, jak sceny otwierające, gdy zamiast tańczących, skąpo ubranych kobiet, mamy tańczących w klubie mężczyzn. Inne są bardziej subtelne, ale wypełniają swoją rolę idealnie.
Jak gra kolorami, które są pastelowe, intensywne, bardziej
przypominają cukierkową komedię romantyczną, niż mroczny film o zemście. Ale
to, co mnie uderzyło najbardziej, to idealne, symetryczne kadry. Pojawiają się
one bez przerwy przez cały film i pokazują świat cudownie uporządkowany.
Podczas gdy my wiemy, że życie bohaterki jest roztrzaskane na tysiąc kawałków,
a ona sama jest na skraju załamania psychicznego.
I to widać. Nie będę się wymądrzać, że wiem jakich środków
aktorskich użyła Carey Mulligan, bo jeszcze daleko mi do takiej wiedzy, ale to, co robi, robi przekonująco. Nie mamy wątpliwości, że Cas jest kłębkiem
nerwów, nieszczęścia, nie radzi sobie z tym co przeszła, emocje ją przerastają.
Ustawiona w tych idealnych, posprzątanych kadrach sprawia jeszcze bardziej
niepokojące wrażenie, niż gdyby otoczenie oddawało jej nastroje.
Smutne jest dla mnie to, że film ten przez wielu nie zostanie
obejrzany, bo raz pandemia, a dostępny był na razie tylko w kinach, a dwa,
wiele osób uznaje go za bezsensowny film o kobiecie mszczącej się na każdym
mężczyźnie. A Obiecująca. Młoda. Kobieta. dodaje ciekawy i ważny głos
do dyskusji o molestowaniu kobiet.
Niestety, nawet gdyby obejrzał go każdy człowiek na ziemi, sam
film dużo nie zmieni, a my jako ludzkość mamy jeszcze dużo do przepracowania
przed sobą. Choćby w najprostszym stwierdzeniu: pijana dziewczyna jest po
prostu pijana, a nie jest zaproszeniem do uprawiania z nią seksu.
Nie zagłębiałam się w spoilery, więc nie opisałam wszystkiego,
co można o tym filmie powiedzieć. Dlatego bardzo chętnie porozmawiam z Wami w
komentarzach już spoilerowo, zarówno o poszczególnych scenach, jak i samym
finale.
0 Komentarze