Zawsze w drugim rzędzie, czyli o bohaterach drugoplanowych słów kilka
I dzięki nim wszystkim, bawię się trzy razy lepiej, niż gdyby scenarzyści skoncentrowali się tylko na problemach Harvey'a i Mika oraz ich potyczkach w sądzie.
![]() |
Balthazar to jeden z tych bohaterów SPN, których niesamowicie mi brakuje. Źródło. |
Kluczem jest kilka wyraźnych cech
O ile budowanie charakteru postaci pierwszoplanowych może zając całe sezony, tak ci stojący z boku nie maja tyle czasu. Owszem ich też poznajemy coraz lepiej w każdym odcinku, ale co jeżeli taki bohater ma się pojawić tylko kilka razy? Jedna, czy dwie cechy go określające całkowicie wystarczą. Mistrzami są tutaj scenarzyści Supernatural. Ilość bohaterów pobocznych jaka przewija się w tym serialu jest ogromna, nie trudno więc byłoby zrobić świat pełen takich samych osobowości. Ale nie. W Supernatural jak na chwilę pojawia się Śmierć, to jest to dystyngowany facet, z gracją jedzący fast foody (nigdy nie wiedziałam, że można je jeść tak... elegancko. Co najmniej, jakby to było danie z najwyższej półki). Obrażający się niesamowicie, gdy okaże mu się brak dobrych manier. W dodatku jest to aktor tak dobrany do swojej roli, że nie ma się wątpliwości kogo gra. Żałuję, że pojawił się tylko epizodycznie.
Albo Crowley, który co prawda teraz ma dużo większe pole do popisu, ale na początku był tylko małym, nic nie znaczącym demonem. Pierwsza scena z nim, i już było wiadomo, że ta rola to majstersztyk. Inna sprawa, że jak Mark Sheppard wchodzi w kard, to kradnie go wszystkim dookoła. Albo Balthazar, kolejna epizodyczna postać, której pojawienie się na ekranie, było wręcz wyczekiwane przez widzów. Każdy z nich dostał jedną, dwie cechy: czy to były zainteresowania, czy sposób mówienia i każdy z nich robił się wyrazisty na tyle, że pamięta się ich nawet, gdy pojawili się parę razy 6 sezonów temu.
Albo Crowley, który co prawda teraz ma dużo większe pole do popisu, ale na początku był tylko małym, nic nie znaczącym demonem. Pierwsza scena z nim, i już było wiadomo, że ta rola to majstersztyk. Inna sprawa, że jak Mark Sheppard wchodzi w kard, to kradnie go wszystkim dookoła. Albo Balthazar, kolejna epizodyczna postać, której pojawienie się na ekranie, było wręcz wyczekiwane przez widzów. Każdy z nich dostał jedną, dwie cechy: czy to były zainteresowania, czy sposób mówienia i każdy z nich robił się wyrazisty na tyle, że pamięta się ich nawet, gdy pojawili się parę razy 6 sezonów temu.
Drugoplanowi lepsi od pierwszoplanowych
Czasem dzieje się tak, że bohaterowie poboczni są napisani w taki sposób, że zaczynają grać pierwsze skrzypce. Bo tego chce publiczność. True Blood bardzo szybko zrobiło z Erica i Pam jednych z głównych bohaterów, a z każdym kolejnym sezonem ściągając coraz bardziej Sookie z piedestału. Gdyby zacząć oglądać ten serial gdzieś od środka, nie dałoby się jednoznacznie wskazać, kto gra tam pierwsze skrzypce.
Dużo ciekawszą postacią drugoplanową była także Alisson w Pretty Little Liars. Dopóki była gdzieś z boku, a cała jej historia kryła się we wspomnieniach kłamczuch, była fascynująca. Teraz, gdy pojawiła się jako jedna z głównych bohaterek, niestety straciła wszystko co miała, a ja sama natychmiast przestałam ją lubić. Zresztą ten serial jest przykładem na ujednolicenie bohaterów drugoplanowych. Nie wyróżniają się między sobą niczym szczególnym, a cała fabuła tak naprawdę skoncentrowana jest na przerzucaniu podejrzeń od jednego do drugiego. A zmieniający się policjanci śledczy, to tak naprawdę ciągle ta sama rola, grana tylko przez różnych aktorów. I nawet zmiana płci, bo teraz sprawę przejęła kobieta, nie zrobiło tu żadnej różnicy.
Nie sposób pominąć tu bajki. Jak Pingwiny z Madagaskaru, które doczekały się najpierw serialu, a teraz filmu. A były to przecież postacie, które przewinęły się przez chwilę i miały być miłym tłem dla głównych bohaterów. A stało się tak, że wymienię z pamięci imiona Pingwinów, ale nie pamiętam, kto w rzeczywistości grał pierwsze skrzypce.
![]() |
Źródło zdjęcia |
Nie sposób pominąć tu bajki. Jak Pingwiny z Madagaskaru, które doczekały się najpierw serialu, a teraz filmu. A były to przecież postacie, które przewinęły się przez chwilę i miały być miłym tłem dla głównych bohaterów. A stało się tak, że wymienię z pamięci imiona Pingwinów, ale nie pamiętam, kto w rzeczywistości grał pierwsze skrzypce.
Na bohaterów drugoplanowych trzeba uważać. Można zrobić ich tak beznadziejnych, że świat wokół naszego wybrańca tak naprawdę nie będzie istniał. Albo można zrobić ich tak dobrych, że będziemy chcieli oglądać tylko ich. Złoty środek jest na pewno trudny do znalezienia, ale ja sama wolę, gdy serial oglądam dla drugoplanowych postaci, niż gdy są one całkowicie pominięte.
2 komentarze