Jak tam moje noworoczne postanowienia?

Na początku roku, sama dla siebie, napisałam list motywujący. Zawarłam w nim masę przemyśleń, dlaczego chcę działać w danym kierunku, kilka cytatów, które zawsze mnie motywują, no i rozsądną ilość na zadań na liście.

O całej sprawie, nie tyle zapomniałam, bo o istnieniu samego listu pamiętałam doskonale, to jednak nie potrafiłabym powiedzieć, co jest w nim dokładnie. Wiecie, został napisany na samym początku stycznia. W lutym może coś jeszcze przez mgłę pamiętałam, ale teraz, po siedmiu miesiącach, nie potrafiłabym wymienić niczego, poza punktem: znajdź pracę w dziedzinie, która cię interesuje.

Dzisiaj wróciłam z pracy z zamiarem przeczytania tego listu. Mniej więcej połowa roku jest doskonałym momentem na odświeżenie sobie takich spraw i rozliczeniem się z samym sobą. W końcu jeszcze dużo czasu do końca, więc zawsze można zrobić wszystko, by jednak nie mieć kaca moralnego 31 grudnia.

I zapewne wcale nie pisałabym tego postu, gdyby nie to, że ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, część z tych rzeczy faktycznie zaczęłam z czasem robić. Bez pamiętania, że w ogóle znajdują się na jakiejś liście. No i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego żadne wcześniejsze postanowienia na mnie nie zadziałały w żaden sposób, a te zostały w mojej podświadomości. I mniej, lub bardziej, celowo, próbowałam naginać świat, by zacząć je wypełniać.

No i mnie olśniło. Lista, którą zrobiłam na poczeka roku, nie jest po prostu listą, kilkoma szybko spisanymi punktami. Nie tylko zawiera cały wstęp, napisany od przeszłej mnie, do przyszłej mnie, ale także cale wytłumaczenie, dlaczego chcę daną rzecz wypełnić. Dlaczego zależy mi właśnie na takiej pracy, a nie innej, dlaczego zależy mi na rozpoczęciu aktywności fizycznej itd. Wbiłam do swojej głowy nie suche: chcę być bardziej wysportowana, ale dlaczego chcę być bardziej wysportowana. I moja podświadomość to zapamiętała.

Nikt nagle nie przyszedł i nie zmienił mojego życia o 180 stopni. Ale jednak, coś powoli, zaczęło się zmieniać. Tak delikatnie, że dopiero przeczytanie tej listy uświadomiło mi, że coś się dzieje.
Co zabawne, wcale nie pobiegłam od razu na siłownię. Musiało minąć trochę czasu, musiałam odświeżyć znajomość z koleżanką, która na tę siłownię mnie wyciągnęła. I znając samą siebie i swój brak dyscypliny, przez dłuższy czas polegałam właśnie na tym, że ktoś mnie na tą siłownię wyganiał. Aż dojrzałam do momentu, w którym doszłam do wniosku, że ja nie chcę uprawiać tylko ćwiczeń siłowych, chcę coś innego, co będzie łączyło siłę z kondycją. I tak trafiłam na TRX, które swoją drogą gorąco polecam. Miesiąc temu nawet o nim nie słyszałam. Dzisiaj ledwo wychodziłam z sali.

Podobnie było z pracą. Wysyłałam CV tam gdzie chciałam pracować, pełni świadoma, że trochę za wysokie progi dla mojego doświadczenia. I choć słałam także w miejsca, gdzie pracować za nic nie chciałam, to robiłam to bardzo opornie. Aż praca… przyszła sama do mnie. Dostałam telefon, że jest taki staż w takiej firmie, że spełniam wymagania. I jeżeli tylko jestem zainteresowana, to mogę przyjść na rozmowę. Oczywiście, że byłam! Mając w głowie wszystkie CV na które nie dostałam nawet zwrotnego maila, rozmowy, które kończyły się nie taką odpowiedzią jaką chciałam usłyszeć, oferta tego stażu była jak prawdziwe wybawienie. I z każdym kolejnym dniem, bardzo się cieszę, że wszystkie wcześniejsze rozmowy nie wypaliły.

Zastanawiacie się, dlaczego o tym piszę, prawda? Nie, nie piszę tego po to, żeby się pochwalić, jaka jestem cudowna i jak mi się wszystko udaje. Piszę to, po pierwsze, dlatego, bo jest coś fascynującego w tym, jak działa nasz mózg, gdy powiemy mu: hej, ja tego naprawdę chcę. Gdy wryjemy mu w pamięć, rzeczy, na których nam zależy. Psycholodzy lubią to określać terminem samospełniającej się przepowiedni, ale ja jakoś tego określenia nie lubię. Brzmi trochę jak wydumana teoria, która nie ma w sobie nic z prawdy.

A po drugie, i dużo ważniejsze, bo nie każdy przecież się podnieca tym jak działa ludzki mózg, może to jest właśnie także rozwiązanie dla Ciebie? Może na Ciebie również, tak jak na mnie, nie działają suche listy marzeń i celów. Może musisz sobie wszystko uzasadnić, spisać to uzasadnienie. Zapamiętać je.

Za pewne nie zaczną się dziać wielkie cuda. Ale małe cuda są równie fajne.


Ps. Pamiętajcie, że w takiej liście ważny jest umiar! Ja swoją podzieliłam na trzy kategorie: życie zawodowe, prywatne oraz hobby i każda z kategorii ma maksymalnie po 3 punkty.

Prześlij komentarz

0 Komentarze