Można się wykłócać, co jest najtrudniejsze
do zrobienia w życiu. Zdanie matury? Znalezienie tej jedynej prawdziwej
miłości? Wychowanie dzieci tak, by jak dorosną nie miały do nas pretensji?
Stabilizacja zawodowa i finansowa? Zdolność kredytowa? A może podróże po
świecie? Szczupła sylwetka i dobra kondycja? Zdrowe odżywianie się?
I tak, są to mniej lub bardziej
ważne rzeczy. Ale jestem przekonana, że jest rzecz jeszcze ważniejsza i
trudniejsza, która sprawi, że wszystkie inne, które zrobimy, będą naprawdę
nasze, wartościowe. Niezależnie od tego, czy będą sukcesami, czy porażkami.
Najtrudniejszą rzeczą na świecie,
to próba poznania samego siebie.
Bo niby wiemy kim jesteśmy. Ja
wiem, że nie przepadam za owocami, chyba że są wrzucone wszystkie razem w
sałatkę, czy smoothie. Ale usiąść i wcinać truskawki, wiśnie, czy porzeczki ot
tak? Nie ma mowy. Wiem też, że nie umiem śpiewać, a utrzymanie się w melodii,
rytmie zakrawa u mnie na rzecz nie do przeskoczenia. Już prędzej zdobędę Mount
Everest. Co prowadzi nas prosto do koordynacji ruchowej, którą ostatnio
zaczęłam ćwiczyć, ale zajęcia z grupą wymagają ode mnie wielkiej
koncentracji. Jak już dojdę do tego, w którą stronę machać ręką, a w którą nogą
i nie potykam się o matę, następuje kolejne ćwiczenie. Dzięki Bloga nauczyłam
się z tego śmiać, ale jeszcze ze dwa lata temu uciekłabym z płaczem do domu.
Wiem też, że lubię czytać fantastykę,
uwielbiam ciekawostki z psychologii i socjologii. Wolę chodzić po górach niż
leżeć na plaży. Ale że istotą jestem z natury leniwą i potrafię znaleźć wymówkę
na każdą okazję, najczęściej zostaję w domu coś czytać lub obejrzeć.
Wiem też, że jestem mieszanką
introwertyzmu i ekstrawertyzmu, choć bardzo długo próbowałam się wrzucić do
jednego lub do drugiego. Prawdopodobnie delikatnie przeważa u mnie
ekstrawertyzm, ale są dni, kiedy jestem tak bardzo typowym introwertykiem, że
powiedzmy – zależy od pory dnia, tygodnia, roku. Męczą mnie duże skupiska
ludzi, po pracy nie mam ochoty nikogo widywać i zamknąć się czterech ścianach,
a równocześnie bez tych wszystkich ludzi jest mi źle i smutno. I weź tu bądź
człowieku mądry.
I niby ja to wszystko wiem. I założę się, że Ty wiesz takie rzeczy
także o sobie. A jednak jestem przekonana, że oboje stoimy daleko od poznania
samych siebie, tak naprawdę.
Bo patrzę choćby na to, co dzieje
się wokół Pokemonów i zastanawiam się, ilu z tych co są przeciwko, są przeciwko
dlatego, że zobaczyli, zagrali, nie spodobało im się. A ilu z nich jest
przeciwko, bo wypada być przeciwko, bo bliscy znajomi są przeciwko. Bo może
chcą się wyróżnić z tłumu, i jak wszyscy coś robią, to oni robią coś innego.
A ile osób, rzuca się na coś co
jest popularne, niekoniecznie będąc tym zachwyceni i do tego przekonani? Ale
skoro wszyscy tak robią, to nie chcą być wykluczeni społecznie. Ile osób
powtarza poglądy, które nie są ich poglądami, ale poglądami społeczności?
Jestem osobą emocjonalną i podatną.
Wiem to, z każdym rokiem się o tym przekonuję. Masę wysiłku wkładam w
zastanowienie się, czy to na pewno ja,
czy może coś, co mi się wydaje, że jest moje. Czy to, że marzę o napisaniu
książki, to naprawdę moje marzenie, czy po prostu wiem, że otoczenie tego
oczekuje, bo umiem sklecić poprawnie zdanie? Czy to, że chciałabym spróbować
robić jakieś filmy, to naprawdę to co chcę robić, czy może chwilowe zachłyśnięcie
się pracą ludzi, których lubię i szanuję. I widząc efekty ich pracy, dałam sobie wmówić,
że ja też tak chcę.
Wbrew pozorom, to nie jest takie
proste i jasne. Czerpiemy naszą wiedzę z blogów, portali informacyjnych,
programów telewizyjnych. Wszędzie mówią, jak mamy myśleć. I nie ukrywajmy, mi
też się zdarza to robić, bo opisując swoje poglądy na jakąś sprawę, siłą
rzeczy, pokazuję Wam pewien sposób myślenia.
Tylko… jak w tym natłoku
informacyjnym znaleźć swoje myśli i
przekonania?
Nie mam odpowiedzi na to pytanie.
Wiem tylko, że wymaga to ciągłego myślenia, porównywania racji z każdej
możliwej strony, filtrowania wiadomości, ciągłej uwagi tego, co czytamy, tego
czym karmimy swój mózg. I może kiedyś, za kilka lat napiszę Wam, że wiem kim
jestem i co myślę. A może nigdy Wam tego
nie napiszę, bo każdy z nas się zmienia i dojrzewa. Dzisiejsze przekonania
potrafią być jutro nieaktualne.
0 Komentarze