Dorosłość wiąże się z wieloma
rzeczami. Na przykład z tym, że bojąc się panicznie pobierania krwi, a
spędzając dwa dni w szpitalu po to, by pobrali jej dokładnie tyle, ile
potrzebują, nie rozpłakałam się, jak mała dziewczynka, dzwoniąc do mamy, żeby mnie
stamtąd zabrała.
Co nie znaczy, że nie wrzeszczałam w środku z przerażenia. Ale przecież nie wypada, trzeba się uśmiechać i odwracać głowę w drugą stronę, starając się nie myśleć, że w sumie z pierwszego piętra to nie tak wysoko i zabić się nie powinnam. Tylko w tej piżamie w kwiatki jakoś dziwnie na ulicy mogę wyglądać.
Poniżej 8 punktów, które robimy jako
dorośli. Albo chociaż próbujemy.
1. Opłacamy rachunki na czas! Tak jakby.
Jeden esemes od Playa. Ok., spoko,
przyjęłam, zaakceptowałam, zapłacę. Drugi esemes od Playa. No spoko, pamiętam,
pamiętam, zapłacę.
O cholera, tydzień temu chyba miałam zapłacić rachunek za
telefon!
Jasne, że najmądrzej byłoby to zrobić
od razu, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie odłożył na
później tej przyjemności.
2.
Odżywiamy się zdrowo! Tak jakby.
Te codziennie robione sałatki,
zbilansowane posiłki dostosowane do oczekiwań naszego organizmu, te zdrowe koktajle,
ciasta bez glutenu. Tak, też ich nigdy nie jadłam.
Za to z uwielbieniem stosuję dietę
monotematyczną, która ma w sobie dużo jajek, makaronu, mięsa, jajek, keczupu,
makaronu, sosu paprykowego, mięsa, makaronu. I jajek. Wspominałam o serze
żółtym? A od jakiegoś pół roku wodę skutecznie zastąpiłam kawą. No, przecież
tam w środku jest woda!
3.
Imprezujemy do białego rana! Bo możemy! Tak jakby.
Te szalone imprezy, w których czasie nie trzeba patrzeć na zegarek, bo kto zadzwoni ochrzanić, że jest już późno?
Rodzice? Ha, ha, dobry żart.
No, chyba że ma się dzieci (nie mam),
więc trzeba poświęcić wiele czasu i energii na znalezienie kogoś, kto z nimi
zostanie. Jako nie posiadaczka dziatwy z kolei zauważyłam, że w okolicach 23
zaczynam patrzeć na zegarek, myśląc o tym, jak dobrze byłoby już pójść do domu.
Pomijam fakt, że wyciągnięcie mnie na imprezę, graniczy z cudem i umiejętnością
posiadania naprawdę dobrych argumentów.
Ale gdzie te lata i siły, gdy o 23 to
wszystko się dopiero rozkręcało, a potem można było nie spać przez kolejną dobę, ogarniając egzaminy i pisanie magistra? Teraz na samą myśl, że organizm będzie to chciał przez dwa dni
odsypiać, ale nie będzie miał tej możliwości, człowiek zastanawia się, czy w
ogóle warto.
4.
Zawsze zachowujemy się odpowiedzialnie! Tak jakby.
Oczywiście, że zachowujemy się odpowiedzialnie!
No, chyba że już wylądujemy na tej imprezie, wypijemy o piwo za dużo, a na następny dzień w pracy będziemy starać się wyglądać przytomnie, nie zionąć alkoholem i intensywnie przypomnieć sobie, co dokładnie działo się pomiędzy godziną 2 a 4. Dobrzy znajomi, którzy pamiętają, życzliwie będą przysyłać zdjęcia, okraszone twoimi jękami „nigdy więcej”, zwracających uwagę wszystkich współpracowników.
Chyba że to była impreza ze współpracownikami. Wtedy płaczecie razem. I modlicie się, by nie było żadnych zdjęć.
No, chyba że już wylądujemy na tej imprezie, wypijemy o piwo za dużo, a na następny dzień w pracy będziemy starać się wyglądać przytomnie, nie zionąć alkoholem i intensywnie przypomnieć sobie, co dokładnie działo się pomiędzy godziną 2 a 4. Dobrzy znajomi, którzy pamiętają, życzliwie będą przysyłać zdjęcia, okraszone twoimi jękami „nigdy więcej”, zwracających uwagę wszystkich współpracowników.
Chyba że to była impreza ze współpracownikami. Wtedy płaczecie razem. I modlicie się, by nie było żadnych zdjęć.
5.
Dbamy o swoje zdrowie! Tak jakby.
Domyślam się, że szczęśliwi rodzice
badają swoje dzieciaki regularnie. Siebie już niekoniecznie. W myśl zasady,
że jak już się zaczyna chodzić po lekarzach, to się nieprzestanie (zasady,
którą w tym roku potwierdzam i zastanawiam się, po jakiego Bloga w ogóle
zaczęłam), unikają lekarzy jak ognia. Bo czasu nie ma, bo przyjęcia w złych
godzinach, a wolne lepiej zarezerwować na urlop na kanarach.
I ja się pod tym wszystkim podpisuję.
W końcu jestem dorosła i (nie)odpowiedzialna.
6.
Trenujemy regularnie! Tak jakby.
Bo przecież możemy sobie sami opłacić
te wszystkie karnety na baseny, siłownie, jogi, zumby, albo biegać w super
wypasionych ciuchach.
Jutro.
Pojutrze.
Za dwa dni.
Może od razu przerzućmy to na 10 lat
do przodu, będzie prościej?
7.
Zawsze wiemy co zrobić! Tak jakby.
No, chyba że nie wiemy, ale nie
możemy się do tego przyznać. Lub nie chcemy, co w końcowym rozrachunku paniki,
przekleństw, modlitw i pytania Wujka Google, co tu się właściwie dzieje,
wychodzi na to samo.
Swoją drogą, czy dorosłość nie
powinna się wiązać z przyznaniem się do niewiedzy i poproszeniem o pomoc?
Nie?
Dobra, nie było pytania.
Nie?
Dobra, nie było pytania.
8.
Osiągamy postanowione cele! Tak jakby.
Pamiętasz to rzucanie papierosów?
Albo czytanie co wieczór? Przygotowywanie sobie posiłków dzień wcześniej, a nie w panice z samego rana? Albo, chociaż wyprasowanie ubrań, a nie wybieranie najmniej pogniecionych?
Tak, ja też nie.
Znaczy, coś mi gdzieś świta (no dobra, palenia rzucać nie musiałam, bo nie zaczęłam), ale gdyby zliczyć, ile rzeczy chciałam w tym roku zrobić, a ile zrobiłam faktycznie, to rezultat chciany byłby inny od zrealizowanego. Za to z dużym zaangażowaniem ćwiczyłam padanie na twarz po pracy.
Więc… chyba się liczy?
Znaczy, coś mi gdzieś świta (no dobra, palenia rzucać nie musiałam, bo nie zaczęłam), ale gdyby zliczyć, ile rzeczy chciałam w tym roku zrobić, a ile zrobiłam faktycznie, to rezultat chciany byłby inny od zrealizowanego. Za to z dużym zaangażowaniem ćwiczyłam padanie na twarz po pracy.
Więc… chyba się liczy?
Dorosłość jest zabawna. Z jednej
strony robimy te wszystkie poważne
rzeczy, interesujemy się poważnymi
sprawami, a w głębi duszy piszczymy jak dzieciaki na widok podkoszulka z Gwiezdnych
Wojen. Z niezrozumiałych przyczyn społeczeństwo uznało, że na głos nie wypada.
Ciekawa jestem, co dodalibyście do tej listy :)