Po raz drugi przekraczamy bramy Gotham

Jestem chyba jedną z niewielu osób, która w trakcie pierwszego sezonu Gotham, zamiast być coraz bardziej rozczarowana (przynajmniej tak wynikało z recenzji, które czytałam), byłam coraz bardziej oczarowana. I choć trafiły się wątki, czy postacie, których mogłoby nie być, to z niecierpliwością czekałam na każdy kolejny odcinek. A później na drugi sezon. I wiecie co? Warto było. Bo to co serwują nam w drugim sezonie, jest sto razy lepsze, od tego, co dostaliśmy w pierwszym. (Spoilery z dwóch pierwszych odcinków. Tak tylko ostrzegam).

Wracamy do Gotham, które przeszło wiele zmian. I wracamy do niego nie zaraz po wydarzeniach z finałowego odcinka, ale dwa miesiące później. I mamy wiele zaskoczeń. Przynajmniej mnie bardzo zaskoczyła nowa pozycja Pingwina, bo jednak obstawiałam, że nie będzie się w stanie jeszcze utrzymać jako szef mafii, a jednak jak na razie idzie mu całkiem nieźle. Choć mam nieodparte wrażenie, że wszyscy tylko pozornie położyli uszy po sobie i tylko czekają na odpowiedni moment.

Zmiana rzeczywistości Gotham oczywiście odbiła się na Gordonie i Bullocku. I choć w pierwszej sekundzie byłam zaskoczona, tym co zobaczyłam (przecież odwalili kawał dobrej roboty), to zaraz wróciło olśnienie. Przecież to Gotham. Naruszenie, a w tym przypadku, zniszczenie mafijnej równowagi, to dla policji tragedia. I tak oto widzimy Gordona kierującego ruchem ulicznym i Bullocka, który degradacji nie wytrzymał, postawił na trzeźwość, nową miłość i pracę w knajpie. Choć jak łatwo można się domyślić, nie na długo, bo to przecież urodzony glina.
U Bruce teoretycznie coś zaczyna się dziać. Ale znowu, tylko teoretycznie. Dlatego na razie ten wątek pominę milczeniem, bo znalezienie kryjówki ojca Bruce, a przyszłej jaskini Batmana, okazało się dużo mniej ekscytujące, niż moglibyśmy zakładać. W sumie w Gotham, wszystko jest dużo bardziej ciekawsze od małego Batmana.
Niesamowitą radość sprawiło mi natomiast rozwinięcie postaci Nygmy. Jego psychodeliczne alter ego, swoisty, pewny siebie bad boy? Jestem na tak i nie mogę się doczekać, aż przejmie nad nim całą kontrolę. Wychodzi tu także świetna gra aktorska Cory’ego Michaela Smitha, który co prawa w niczym nie odstawał aktorsko, ale teraz pokazuje naprawdę, jaki jest dobry. Granie biednego, stremowanego Nygmy oraz jego całkowitego przeciwieństwa jest dużym wyzwaniem i zdecydowanie Cory mu sprostał. Pomimo że dla ułatwienia, ten pewny siebie Nygma okularów nie nosi, to tak naprawdę jest to zbędny detal. Cory zmienił w swojej grze wszystko, od sposobu mówienia, po zachowanie i poruszanie się. Oni nawet swoją w inny sposób! Wielkie brawa i ukłony.

Jeżeli czytaliście podsumowaniepierwszego sezonu, wiecie doskonale, że jeżeli kogoś w serialu nie znosiłam, to Barbary. Nijakiej laleczki o pustym spojrzeniu, która tylko zawadzała, nie wnosząc niczego nowego. Ale jeżeli tak dalej pójdzie, to będę to musiała odszczekać. Choć ciągle w głowie mam tamtą Barbarę, to jej przejście na złą stronę mocy zdecydowanie wyszło bohaterce na plus. Będąc zwerbowaną do tajemniczej szajki Maniaków, Barbara nagle nabrała charyzmy. Teraz dopiero widać, że odgrywająca ją Erin Richards jednak potrafi coś zagrać, a nie patrzeć się w przestrzeń pustym wzrokiem. Jestem ogromną fanką sceny, w której Barbara ot tak, dla zabawy, bije więźnia pejczem, marudząc, że się nudzi. Jeżeli twórcy utrzymają taki stan rzeczy, może nam nieoczekiwanie wyrosnąć jedna z ciekawszych postaci serialu.

Ale i tak nikt nie dorówna Jerome, czyli młodemu Jokerowi. Jerome jest tak dobrze przemyślaną postacią, że scenarzystom należy posłać kwiaty i miliony pudełek z czekoladą. A w odgrywającego go Camerona Monaghana rzucać nagrodami. Cameron pojawił się tylko raz w pierwszym sezonie i od razu udowodnił, że grać potrafi. W drugim sezonie od razu dostał masę czasu antenowego i nie jest do czas stracony. Jego mimika, zmiany tonu głosu, zachowanie – wszystko jest tak dopracowane i przemyślane, że dosłownie piszczę widząc go na ekranie. Ani mi się ważcie oglądać tego serialu z lektorem! Tylko z napisami ma sens, inaczej gubicie cały majstersztyk tej postaci!
Fabuła drugiego sezonu zapowiada się bardzo dobrze. Mamy tworzącą się od nowa mafię, a obok niej grupę Maniaków, która ma duże ambicję sterroryzowania Gotham, a ich założyciel Theo Galavan (i grający go świetny James Frain) jak gdyby nigdy nic przyjaźni się z najważniejszymi osobistościami w mieście. I jest daleko od jakichkolwiek podejrzeń. Dodajmy do tego wybitą (dosłownie) policję i mamy naprawdę dobry materiał na sezon.
Na samą myśl, jestem podekscytowana.

Ps. Jak widzicie, zmienił się szablon. Co myślicie? Ja jestem w nim totalnie zakochana. Dajcie znać, czy wszystko dobrze działa (jak czcionka, dobrze się czyta, czy coś zmienić?). Obrazki w starych wpisach mogą być poprzesuwane, ale intensywnie nad tym pracuję.
Ps2. Oglądacie Gotham? Co myślicie o drugim sezonie?
Ps3. A jeżeli przestaliście oglądać, to… dlaczego?


Podobało się? Skomentuj, udostępnij dalej, albo polub fanpage bloga na facebooku! Inaczej gdzieś na świecie będzie płakać mała panda, a tego chyba oboje nie chcemy?

Prześlij komentarz

0 Komentarze