Zakończenie serialu jest równie ważne, jak jego odcinek
pilotażowy. Bo o ile pierwszy odcinek decyduje, czy serial w ogóle dostanie
pierwszy sezon, tak finał wyrokuje o tym, jak będziemy daną produkcję traktować
przez długie lata. Czy będziemy chcieli do niej wracać? A może mówić, że już
nigdy nie poświęcimy na nią czasu, bo jest tak dużym rozczarowaniem?
Doskonałym tego przykładem był serial How I Met Your Mother,
który dał w twarz swoim fanom. [spoilery] Pamiętam ten dreszcz podniecenia, gdy żółta
parasolka migała gdzieś na ekranie. Pamiętam tę radość, gdy w końcu Barney i
Robin zrozumieli, że powinni być razem i obydwoje byli gotowi zmienić się dla
siebie. I choć cierpiałam oglądając ostatni sezon, bo dłużył się
niemiłosiernie, tak cieszyłam się z wyboru aktorki do roli Matki, gdyż
doskonale pasowała do Teda. Była taką mieszanką Robin i Lily, wpisującą się we
wszystkie marzenia i wymagania Teda. A cała ta historia tylko po to, by
dowiedzieć się, że Barney jest nieuleczalnym kobieciarzem, który w ostatnim
odcinku cofa się w rozwoju, a Ted opowiada swoim dzieciom nie o tym, jak poznał
ich matkę, a o tym, jak chce przelecieć ich ciocię! [koniec spoilerów]
Problem z zakończeniem tego serialu jest taki, że finał
został nagrany na samym początku. Dzieciaki nie mogły przecież zbytnio urosnąć!
Utrudnieniem natomiast stał się fakt, że historia naszych bohaterów poszła w
kierunku, którego twórcy nie przewidzieli. Szkoda, że nikt nie wpadł na to, by
przez te sezony pisać je pod stworzone już zakończenie, a nie w zaparte wciskać
je widzom w ostatnim odcinku oczekując, że będą bili brawo.
Dlaczego za przykład obieram serial, który zakończył się bardzo
dawno temu? Bo mam kilka bieżących, o których zakończenie po prostu drżę.
Coraz częściej dostajemy mroczne i brutalne historie. Szczęśliwe zakończenie zupełnie do nich nie pasuje. |
Spójrzmy na Supernatural. Czy ktokolwiek widzi tu możliwość
szczęśliwego zakończenia? Jak? Sam i Dean przestają polować na potwory,
odchodzą na emeryturę, Niebo i Piekło odzyskuje równowagę i harmonię, w ogóle
cud, miód i orzeszki. Tylko że cała fabuła serialu zupełnie nie pasuje do
szczęśliwego zakończenia. Ciągle słuchamy o tym, jak łowcy giną w tragicznych
okolicznościach i w sumie większość, których poznaliśmy, tak właśnie skończyła.
Szczęśliwe zakończenie dla Sama i Deana będzie nie na miejscu.
Podobnie sprawa ma się z The 100, którego zapowiadana fabuła
na czwarty sezon już w ogóle przekreśla jakiekolwiek normalny i szczęśliwy finał.
Patrząc na ciąg wydarzeń, gdzie bez przerwy tracimy swoich ukochanych
bohaterów, pomysł zakończenia w stylu „żyli długo i szczęśliwie” wręcz
fizycznie boli.
Dobre zakończenia rozwalą całą początkową koncepcję również
innych seriali – The Originals kończące się szczęśliwie? Ta dysfunkcyjna
rodzina wampirów miałaby nagle się dogadać? Albo Daredevil. Co prawda jestem
jeszcze w trakcie drugiego sezonu, ale nie wyobrażam sobie, żeby finał mógł być
słodki i kolorowy. House of Cards zakończone happy endem? Bardziej zniszczyć
tak doskonałego serialu by się już nie dało!
Co prawda nie dotrwałam do zwieńczenia True Blood (choć
oglądałam zdecydowanie za długo), ale dobre dusze doniosły mi, że finał był jak
z innego świata. Wszyscy szczęśliwi i zgodnie żyjący. Gdzie i w którym momencie
w tym serialu ktokolwiek mógłby żyć ze sobą w zgodzie?
Na obrazku mamy cztery tysiącletnie wampiry i nie młodszą wiedźmę. Na pewno żyli długo, ale z tym szczęśliwie, to bym się kłóciła. |
W tak trudnych sytuacjach fabularnych, jak te przytoczone
powyżej, jestem fanką dwóch rozwiązań.
Pierwsze zastosowały Igrzyska Śmierci, ale te książkowe, bo
filmowa adaptacja zupełnie nie potrafiła oddać przesłania. Powieść skończyła
się niby dobrze, ale w tym dobrym zakończeniu było tak dużo zmęczenia bohaterów
i goryczy, że ciężko uznać je za naprawdę pozytywne. Wszystko to, co przeżyli,
nie opuściło ich po latach, nadal musieli borykać się ze stratą i bólem,
strachem i świadomością tego, ile musieli poświęcić by zwyciężyć. Oraz brakiem
pewności, czy tak naprawdę powinno wyglądać zwycięstwo.
Jest to rozwiązanie idealne w swoim założeniu, ale ciężkie
do zrealizowania. Idealne, bo po trosze zadowala wszystkich. Ci, którzy chcieli
szczęśliwego zakończenia, dostali je. Natomiast grono, które pragnęło, żeby nie
było perfekcyjne i cukierkowe, zobaczy je jako mieszankę szczęścia i goryczy, z
domieszką smutku. A ciężkie do zrealizowania, bo o ile za pośrednictwem swojego
stylu Collins genialne wpływa na uczucia czytelnika, tak mając wszystko wyłożone
kawa na ławę, nie da się tego bezproblemowo przenieść na srebrny ekran. Twórcy
muszą się bardzo nakombinować, by zmanipulować widza i w efekcie dać mu trochę
szczęścia i goryczy. Powiedzieć mu: patrz
udało nam się! A równocześnie: tyle
straciliśmy dążąc do celu. Było w ogóle warto? Kim teraz jesteśmy?
Igrzyska Śmierci nie uciągnęły finału, jaki zaserwowała książka, choć próbowały, rzucając na koniec cytatami. A szkoda, bo to jest finał najlepszy z możliwych. |
Drugim rozwiązaniem, które też lubię, a które jest trochę
łatwiejsze do osiągnięcia, jest zastosowanie kompozycji otwartej. Możemy tam
wrzucić szczęśliwe zakończenie, które
tak naprawdę zakończeniem nie jest, bo bohaterowie dalej żyją w naszych głowach
i każdy z nas wybiera, jak ich historia ma się zakończyć. Takie zakończenie
sprawnie przeprowadził serial Forever, który został nagle skasowany po jednym
sezonie. Nie chcąc zostawiać widzów z niezamkniętą historią, a równocześnie nie
chcąc zamykać sobie wszystkich furtek na przyszłość, ładnie spiął wątki serialu
w finale i równocześnie zostawił sobie uchylone drzwi. W ten sposób dostaliśmy
fajny, satysfakcjonujący koniec serialu, a także wiemy, że ci bohaterowie coś
tam robią. Nie jest to definitywny koniec ich historii.
Taki finał powinien się sprawdzić właśnie w przypadku
większości „trudnych” seriali. Bo jak zakończyć Supernatural, które będzie
miało właśnie 12 sezon? Każdy sposób podsumowania – prócz otwartego – wydaje
się zły. Lepiej zostawić nutkę niedopowiedzenia z zaznaczeniem, że na razie z
głównym złym sobie poradzili, ale kto wie, co ich jeszcze czeka, niż odkreślić
całą historię grubą linią.